23 stycznia 2011
Noc. Całkowita cisza. Jedyne co można usłyszeć to czyjeś ciężkie kroki. Oddech, jakby starego,zmęczonego, dużego zwierzęcia.
Czarny jak smoła ogier maszeruje wzdłuż znajomej sobie ścieżki. Jego wielkie smoliste skrzydła w bezładzie wleką się u jego boków.
Jego majestatyczna sylwetka i ciężki oddech dają efekt jakby to zwierze było jakąś mroczną i złą wywłoką, która poszukuje ofiar.
Ofiar, do swych mrocznych występków. Ale ten koń do nich nie należy. Shitan. Kiedyś był kimś takim, ale jego przeszłość wciąż go dręczy, prześladuje.
Nigdzie nie czuje się bezpiecznie, jedynie u boku jednej jedynej klaczy. Gdzie by nie poszedł czuje truchło swej historii.
Swoją przeszłość do której nie chce wracać. Uciekł od niej już dawno. Choć pewnie już dawno odszedłby ze stada w którym już bardzo długo koczuje, gdyby nie
pewna piękność. Ona, jedyna cienka nitka która kazała mu niegdyś tutaj pozostać. W HOLS. Dokąd zmierza tym razem? nie wiadomo.
Może to tylko krótka przechadzka, a może chęć sprawdzenia czegoś? A może po prostu szara codzienność.
Wmaszerował na jakąś polanę. Zatrzymał się i nastawił uszu jak by wiedział że nie jestsam.
Z zarośli wyszedł wielki ogier, za nim następny i następny. Było ich dokładnie 7. Okrążyły go, głośno prychając.
Nagle podszedł do nich jeszcze większy Kary ogier, kopyta jakby umoczone krwią, uderzały ostrożnie o ziemię.
Z jego grzbietu z wisiały jakby stare materiały, cały był okalany zbroją, a na grzbiecie miał siodło.
Inne ogiery wyglądały podobnie tylko nie miały na sobie ciężkiej zbroi.
Shitan podniósł łeb wysoko i spojrzał w oczy przybyszowi, nie zwracając najmniejszej uwagi na pozostałe konie.
- Shitan, brachu jak dobrze cię widzieć – wywarczał potwór.
- Rademenes.. – wysapał ciężko – Chciałeś się spotkać.. więc lepiej wejdź w temat.. nie mam zbyt wiele czasu.
- Czas – zadrwił z niego - Zmieniłeś się Shitanie – Okrążył go dookoła.
Każdy jego krok dawał okropny zgrzyt jego ciężkiej zbroi. Zatrzymał się przed pegazem i Zarżał.
- Nasz pan chce skrzydlatego czarnego Ogiera, aby 9 Jeździec mógł wyruszyć w podróż.
- Na mnie nie liczcie – parsknął – To już zamknięty rozdział.. Nie wrócę do was..
- Shit – warknął – porzuć te głupawe życie i wstąp ponownie w nasze szeregi. King Dark wybacza Ci dawną zdradę. Kazał nam cię do niego przyprowadzić.
- Nie interesuje mnie to.. tu jest mi lepiej – odwrócił wzrok.
- Mam zdradzić naszego pana dla głupawej przyjaźni z tobą? Nigdy – wysyczał z nienawiścią
- Rób co chcesz.. ja tam nie pójdę… nie zostawię mojej rodziny z byle powodu.
- Byle powodu? Chyba sobie żartujesz..
- Niestety Rademenesie.. Musiałbyś mnie zabić by mnie tam zanieść..
- Tego też nie mogę uczynić.. Pan będzie wściekły.. Shitan.. jeździec nie ma konia.. w Całej naszej krainie nie ma drugiego ogiera o twoich cechach
- Widocznie źle szukacie..
- Shit! Nie drwij z naszej potęgi!
- Spokojnie. – odwrócił się i zaczął odchodzić w przeciwną stronę HOLS.
- A ty dokąd? – Koń stanął dęba i pchnął ogiera w zarośla. – Odpowiadaj!
- Rademesie.. – jęknął upadając, nie miał siły by walczyć.
- Słabeusz.. a kiedyś byłeś silniejszy ode mnie – zaśmiał się złośliwie.
- Może dlatego że wtedy nie byłem sobą?
- Nie? A co powiesz o Satannie? albo o Tenbresie? – przeszył wzrokiem lezącegoogiera.
Na dźwięk wymienionych imion Shitan otworzył pysk i zamknął ślepia.. Tamten zaś kontynuował.
- Satanna i Tenbres – powtórzył patrząc na cierpienie ogiera – Twoi rodzice.. urodziłeś się tam.. i tam jest twoje miejsce Shitanie.
Westchnął tylko i powoli wstał.
- Jak śmiesz.. twoi rodzice byli tacy jak ja teraz.. to ty wracaj do domu! – Zarżał donośnie i machnął prężnym łbem.
Rademenes otworzył szeroko oczy, gdyż nie spodziewał się takiego zagrania.
- Nie mogę – szepnął niemal niezrozumiale.
- Widzisz? teraz spróbuj zrozumieć mnie.. Moi rodzice to przeszłość.. teraz mam własną rodzinę..
- Nie znam tego uczucia.. i nie chcę znać.. ale czym dłużej z tobą rozmawiam tym bardziej mięknie mi serce… Źle na mnie wpływasz.
Kąciki pyska ogiera uniosły się delikatnie i niemal niezauważalnie ku górze.
Rademenes prychnął z niezadowoleniem i nakazał ogierom odejść, sam jednak przed odejściem spojrzał na Shitana.
- Powiem królowi że nie wyraziłeś zgody.. ale jak on Cię dopadnie.. na mnie już nie licz – parsknął i ruszył kłusem, przy akompaniamencie trzeszczącej zbroi.
- Dziękuję.. – szepną Pegaz i wolnym krokiem postanowił powrócić do swojego domu. Do swojej nowej rodziny. Do niej, do przyjaciół, do swej małej pociechy.
Na karku miał zaledwie lekkie draśnięcie, ale uznał to za pamiątkę po dawnym mrocznym przyjacielu.. Rademenesie.
Świtało, kiedy ogier wkroczył na polanę stada i ujrzał swą ukochaną.
Czy gdyby nie miał rodziny obok miałby tyle sił by przeciwstawić się sile ciemności? Tego nawet on nie wie.. i nie chce wiedzieć, bo wszystko dobrze się skończyło. Potrząsnął jedynie łbem, nie mógł podejść bliżej, wiedział że i tak nie miałoby to sensu. Przywitał się wiec ze wszystkimi i zaszył się gdzieś w lesie do końca dnia, odwiedzając ich jedynie późnymi wieczorami.
Czarny jak smoła ogier maszeruje wzdłuż znajomej sobie ścieżki. Jego wielkie smoliste skrzydła w bezładzie wleką się u jego boków.
Jego majestatyczna sylwetka i ciężki oddech dają efekt jakby to zwierze było jakąś mroczną i złą wywłoką, która poszukuje ofiar.
Ofiar, do swych mrocznych występków. Ale ten koń do nich nie należy. Shitan. Kiedyś był kimś takim, ale jego przeszłość wciąż go dręczy, prześladuje.
Nigdzie nie czuje się bezpiecznie, jedynie u boku jednej jedynej klaczy. Gdzie by nie poszedł czuje truchło swej historii.
Swoją przeszłość do której nie chce wracać. Uciekł od niej już dawno. Choć pewnie już dawno odszedłby ze stada w którym już bardzo długo koczuje, gdyby nie
pewna piękność. Ona, jedyna cienka nitka która kazała mu niegdyś tutaj pozostać. W HOLS. Dokąd zmierza tym razem? nie wiadomo.
Może to tylko krótka przechadzka, a może chęć sprawdzenia czegoś? A może po prostu szara codzienność.
Wmaszerował na jakąś polanę. Zatrzymał się i nastawił uszu jak by wiedział że nie jestsam.
Z zarośli wyszedł wielki ogier, za nim następny i następny. Było ich dokładnie 7. Okrążyły go, głośno prychając.
Nagle podszedł do nich jeszcze większy Kary ogier, kopyta jakby umoczone krwią, uderzały ostrożnie o ziemię.
Z jego grzbietu z wisiały jakby stare materiały, cały był okalany zbroją, a na grzbiecie miał siodło.
Inne ogiery wyglądały podobnie tylko nie miały na sobie ciężkiej zbroi.
Shitan podniósł łeb wysoko i spojrzał w oczy przybyszowi, nie zwracając najmniejszej uwagi na pozostałe konie.
- Shitan, brachu jak dobrze cię widzieć – wywarczał potwór.
- Rademenes.. – wysapał ciężko – Chciałeś się spotkać.. więc lepiej wejdź w temat.. nie mam zbyt wiele czasu.
- Czas – zadrwił z niego - Zmieniłeś się Shitanie – Okrążył go dookoła.
Każdy jego krok dawał okropny zgrzyt jego ciężkiej zbroi. Zatrzymał się przed pegazem i Zarżał.
- Nasz pan chce skrzydlatego czarnego Ogiera, aby 9 Jeździec mógł wyruszyć w podróż.
- Na mnie nie liczcie – parsknął – To już zamknięty rozdział.. Nie wrócę do was..
- Shit – warknął – porzuć te głupawe życie i wstąp ponownie w nasze szeregi. King Dark wybacza Ci dawną zdradę. Kazał nam cię do niego przyprowadzić.
- Nie interesuje mnie to.. tu jest mi lepiej – odwrócił wzrok.
- Mam zdradzić naszego pana dla głupawej przyjaźni z tobą? Nigdy – wysyczał z nienawiścią
- Rób co chcesz.. ja tam nie pójdę… nie zostawię mojej rodziny z byle powodu.
- Byle powodu? Chyba sobie żartujesz..
- Niestety Rademenesie.. Musiałbyś mnie zabić by mnie tam zanieść..
- Tego też nie mogę uczynić.. Pan będzie wściekły.. Shitan.. jeździec nie ma konia.. w Całej naszej krainie nie ma drugiego ogiera o twoich cechach
- Widocznie źle szukacie..
- Shit! Nie drwij z naszej potęgi!
- Spokojnie. – odwrócił się i zaczął odchodzić w przeciwną stronę HOLS.
- A ty dokąd? – Koń stanął dęba i pchnął ogiera w zarośla. – Odpowiadaj!
- Rademesie.. – jęknął upadając, nie miał siły by walczyć.
- Słabeusz.. a kiedyś byłeś silniejszy ode mnie – zaśmiał się złośliwie.
- Może dlatego że wtedy nie byłem sobą?
- Nie? A co powiesz o Satannie? albo o Tenbresie? – przeszył wzrokiem lezącegoogiera.
Na dźwięk wymienionych imion Shitan otworzył pysk i zamknął ślepia.. Tamten zaś kontynuował.
- Satanna i Tenbres – powtórzył patrząc na cierpienie ogiera – Twoi rodzice.. urodziłeś się tam.. i tam jest twoje miejsce Shitanie.
Westchnął tylko i powoli wstał.
- Jak śmiesz.. twoi rodzice byli tacy jak ja teraz.. to ty wracaj do domu! – Zarżał donośnie i machnął prężnym łbem.
Rademenes otworzył szeroko oczy, gdyż nie spodziewał się takiego zagrania.
- Nie mogę – szepnął niemal niezrozumiale.
- Widzisz? teraz spróbuj zrozumieć mnie.. Moi rodzice to przeszłość.. teraz mam własną rodzinę..
- Nie znam tego uczucia.. i nie chcę znać.. ale czym dłużej z tobą rozmawiam tym bardziej mięknie mi serce… Źle na mnie wpływasz.
Kąciki pyska ogiera uniosły się delikatnie i niemal niezauważalnie ku górze.
Rademenes prychnął z niezadowoleniem i nakazał ogierom odejść, sam jednak przed odejściem spojrzał na Shitana.
- Powiem królowi że nie wyraziłeś zgody.. ale jak on Cię dopadnie.. na mnie już nie licz – parsknął i ruszył kłusem, przy akompaniamencie trzeszczącej zbroi.
- Dziękuję.. – szepną Pegaz i wolnym krokiem postanowił powrócić do swojego domu. Do swojej nowej rodziny. Do niej, do przyjaciół, do swej małej pociechy.
Na karku miał zaledwie lekkie draśnięcie, ale uznał to za pamiątkę po dawnym mrocznym przyjacielu.. Rademenesie.
Świtało, kiedy ogier wkroczył na polanę stada i ujrzał swą ukochaną.
Czy gdyby nie miał rodziny obok miałby tyle sił by przeciwstawić się sile ciemności? Tego nawet on nie wie.. i nie chce wiedzieć, bo wszystko dobrze się skończyło. Potrząsnął jedynie łbem, nie mógł podejść bliżej, wiedział że i tak nie miałoby to sensu. Przywitał się wiec ze wszystkimi i zaszył się gdzieś w lesie do końca dnia, odwiedzając ich jedynie późnymi wieczorami.
~ Shitan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz