wtorek, 29 lipca 2014

Zadanie na Głównego Wojownika (Shitan)

„Twoim zadaniem będzie udanie się na bagna. Całość jest o tyle utrudniona ze można się tam utopić, albo co gorsza zgubić. Tamten teren zamieszkuje groźna dla stada Pantera. Drwi z nas i za wszelką cenę chciałaby pozyskać nasze tereny. Nie boi się niczego. Jest niczym cień. Odwaga i koncentracja, tylko to jest kluczem do zwycięstwa. Twym głównym celem staje się unicestwienie jej, albo danie do zrozumienia że nie warto z nami zadzierać. Słyszano że żyje tam sama, ale kto wie co czai się między drzewami. ‘’
       Wysłuchawszy uważnie rad Alphy kiwnąłem lekko łbem, potem długo obmyślał plan działania po czym odwrócił łeb. Spojrzał teraz na swą ukochaną. Bez namysłu zbliżył się do niej i dotknął delikatnie chrapami w kark, szepcząc:
-Firo, trzymaj się, wrócę jak najszybciej będę mógł i pamiętaj że zawsze Cię Kocham. – pocałował ją po czym ruszył przed siebie.
Kopyta stawiałem pewnie ale i rozważnie. Świat wokół mnie jakby przestał istnieć. Grząskaziemia rozpryskiwała się na boki pod moimi kopytami. Przed oczami zatrzymał mi się teraz tylko obraz owych bagien. Zaprzątały mi wszystkie myśli, próbowałem siłą umysłu wplątać się w samo centrum i kierować swoim ciałem w domyśle błotnistego i niebezpiecznego jak dla konia podłoża. Wiedziałem ile ważę.. To nie to samo co lekka zwinna kocica. Moje skrzydła jak zwykle przylegały ciasno do grzbietu, gdyż tak było mi się łatwiej poruszać. Szłem tak kilkanaście godzin, by nie tracić sił na bieg, owity szarawą mgiełką. Czułem że ziemia robi się z każdą sekundą coraz miększa.  Zatrzymałem się unosząc wysoko łeb by pochwycić ten charakterystyczny zapach. Wciągnąłem w chrapy mdlący zapach zgniłej wody
    Niskie drzewa które miałem przed sobą wyciągały swoje długie gałęzie niczym koszmarne łapy chcące pochwycić każdego nierozważnego w swój koszmarny świat. Wokół panowała tak paskudna cisza, że niemal przycisnąłem i uszy do siebie. Kroczyłem ostrożnie by nie utonąć Zyt głęboko. Każdy mój krok był dokładnie przemyślany i odmierzony. Nagle jedna z moich nóg zatopiła się głębiej niż sądziłem, co w efekcie spowodowało że umoczyłem się powyżej nadpęci. W jednej sekundzie mój umysł przepełnił się trwogą. Lecz Gd pomyślałem sobie o najbliższych mi osobach, oraz o zadaniu, od razu się uspokoiłem. Po prostu ruszyłem dalej. Brnąc powoli przez mokradła tak oto znalazłem się na małej wysepce. Wgramoliłem się na nią z wielkim trudem. Położyłem się. Taka przeprawa wykończyła mnie i to dosłownie. Jednak nie przestałem bacznie obserwować i nasłuchiwać.
- To chyba nie był najlepszy pomysł – usłyszałem rozbawiony głos, zaraz potem chichot. – Chyba nie sądziłeś że uda Ci się tutaj długo pożyć… W moim królestwie nie ma miejsca na takich…
Nie dokończyła gdyż przerwałem jej w półsłowie:
- Na takich jak my!? To Tylko pozory!
- tak sądzisz? Ciężki koń na bagnach.. samo w sobie jest zabawne..
Wtem w odległości około 2 metrów ode mnie pojawiła się czarna, szczupła kocica. Wyglądała na lekką  i nieszkodliwą. – Ale z drugiej strony.. to miłe że obiad sam prosi się o zjedzenie.
-Nie posilisz się mną – wtedy to podniosłem się i spojrzałem na nią. Czułem w sobie przewagę lecz nie wiedziałem czego się po niej spodziewać. Byłem większy, ale na bagnach to mogła być moja wada. Przyglądaliśmy się sobie przez chwile po czym kocica znów się odezwała.
- Nie?  Jesteś HOLS’owiczem.. wszyscy HOLS’owicze zginą! Prędzej Cz później – warknęła i skoczyła.
Na szczęście zdołałem zrobić unik
- Raczej Ty pierwsza zginiesz.. lub dasz nam spokój, wybieraj! – nie zdążyłem nawet się zastanowić kiedy zobaczyłem jak odbija się od zeschłego konara i kontratakuje. Zacząłem  rżeń ze wściekłością po czym uderzałem kopytami w każde miejsce w którym ona się pojawiała, lecz za każdym razem chybiłem. Poczułem się tak jak by prowadziła ze mną grę.  Odwróciłem się, brykałem koziołki, kopałem z premedytacją lecz nigdy nie trafiałem. Potrząsnąłem łbem ze złością . Kiedy była na ziemi, rozłożyłem nagle skrzydła. Poskutkowało. Wystraszyła się nie na żarty i odbiegła.
- I kto tu jest lepszy hę?
- No na pewno Nie Ty  - Syknęła i wbiła pazury w mój grzbiet. Wtem poczułem dawną wściekłość. Wściekłość uczucia gdy zapinano mi siodło a popręg tak okrutnie wbijał mi się w ciało. Stanąłem dęba. To nie był rozważny krok z jej strony ale za to dał mi jeszcze większą ochotę by ją zabić. Wdrapała się po moim karku, zbliżając się do mej krtani. Wtem wyprzedziłem jej myśl, Rozłożyłem szeroko skrzydła by nic sobie nie zrobić i po prostu przewróciłem się na grzbiet, miażdżąc ją o ziemie. Nie wiem nawet kiedy wymknęła się. Starałem się wstać lecz na marne, sądziłem że to będzie jej koniec. Nagle znów poczułem ją na sobie tym razem na szyi.
- i dalej się będziesz ze mną spierał, kochanieńki? – wyszeptała zaczynając moczyć kły w mojej szyi. Nie wiem jak, ale udało mi się wstać. Bez wahania rozprostowałem skrzydła i wzbiłem się w powietrze z pasażerem na gapę.  Jej szczęka nie miała prawa wytrzymać, bowiem całe jej ciało zawisło tylko na jej kłach. Leciałem wciąż w górę i w górę, jak gdyby opętała mnie jakaś tajemnicza moc. Dla uroku sprawy co chwila kopałem w nią przednimi kopytami chcąc się pozbyć zbędnego balastu. Tak też się stało. W pewnym momencie poczułem ulgę. Jej kły popuściły i wysunęły się z mojej gardzieli. Zatrzymałem się w locie i spojrzałem  w dół, patrząc z dumą na jej ciało bezwładnie spadające w dół. Zaraz po tym zdarzeniu postanowiłem że to bez sensu bym wracał do domu piechotą. Tak też cały ociekający błotem, zmieszanym z krwią udałem się w stronę Domu jednak w pewnym momencie coś kazało mi wylądować i sprawdzić czy oby na pewno zadanie zostało wykonane. Wylądowałem.. Rozejrzawszy się nie potrafiłem dostrzec niczego innego jak wystającej łapy znad błotnistej powierzchni. Chwyciłem ją zębami i wyciągnąłem.
Trzeba było nie obrażać potęgi HOLS! – szepnąłem do niej uśmiechem, po czym wrzuciłem ją powrotem, by jej ciało nie gniło powodując jeszcze większego smrodu.  Wzbiłem się w powietrze i wylądowałem przed granicą HOLS..
- Wszędzie dobrze ale w domu chyba najlepiej.. –Uśmiechnąłem się u ruszyłem w głąb HOLS’owskich lasów.

Wiem że krótkie ale nie miałem jakoś weny.. a pisze to już od 2 tygodni czy nawet więcej … Wolałem mieć to już za sobą..
Z góry przepraszam za błędy, pisałem to tylko raz, nie mam czasu na sprawdzanie..;/

~Shitan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz