Szłem ciemnym lasem, patrząc wysoko ponad korony drzew. Nagle potknąłem się o jakiś wystający korzonek. Wstałem i poirytowany mruknąłem coś do siebie pod nosem po czym szedłem dalej, tym razem wolniej i nieco roztropniej patrząc pod nogi. Z każdym krokiem, przed oczami niczym płomienie żywego ognia, stawały mi wydarzenia z mojej przeszłości.. „Czyżby zbliżał się mój koniec? „ Pomyślałem i zaczerpnąłem świeżego powietrza do płuc.. „Co się ze mną dzieje?”. Przywarowałem mrucząc cicho pod nosem z niezadowoleniem i jednoczesnym strachem. Poczułem silny ból głowy, otoczenie zawirowało mi przed oczami i chyba straciłem przytomność..
Widziałem polanę HOLS w niewyraźnych kolorach. Wszyscy śmiali się i dokazywali.. Nagle zmiana obrazu. Niewyraźna postać wadery śmignęła mi przed oczami, krzyczała i biegła.. Widziałem że przed czymś ucieka. W jego oczach kryło się przerażenie a ja nic nie mogłem zrobić.
Nagle ocknąłem się i natychmiast powstałem na równe nogi, popędziłem śpiesznie w stronę HOLS’owskiej polany. Gdzieś wewnątrz czułem że ta wizja to nie jest nic dobrego, czułem że coś jest nie tak. Mimo ze byłem bardzo daleko od granic HOLS bo lubiłem się czasem poszwędać po obcych krainach. Siłą woli nagle pojawiłem się przed samą polaną i jednym susem wparowałem na nią z łoskotem. Przez chwile stałem jak wryty i patrzałem na członków stada z niemałym zdziwieniem. Ten sam układ osób które widział uprzednio w wizji. Potrząsnąłem łbem lecz dalej je widziałem.. To było tak dziwne że nie mogłem się połapać. Wszyscy patrzeli na mnie z równym zaskoczeniem. Ocknąłęm się w końcu i rzuciłem.:
- Szybko!
Po czym runąłem przed siebie, przeszywając polanę na wskroś.. Nikt zbytnio się mną nie przejął jednak wiedziałem że nie pozostałem obojętny. Rain mój ojciec podąrzał w ślad za mną. Po pewnym czasie męczącego biegu i przedzierania się przez lasy do mych uszu dobił rozpaczliwy krzyk. Przyśpieszyłem. W okowach gęstniejącej nocy zobaczyłem białą postać. Rain wyskoczywszy przedemnie zaczął warczeć okrutnie. Ja ruszyłem w ślad za nim i równając się z nim spojrzałem w oczy wroga. Było to stado wargów. One natychmiast przestały zajmować się swoją uprzednią ofiarą i otoczyły nas. Staliśmy tyłem do siebie. Ojciec z synem. Ramię w ramię. Skoczyliśmy niemal w tym samym momęcie, zaciskając szczęki na kolejnych wrogach. Kątem oka obserwowałem wilczycę która jeszcze w szoku leżała uwięziona między skałami w małej szczelinie, cała się trzęsła. Kiedy skończyliśmy porachunki, ojciec mój podszedł do niej. Objął ją delikatnie i przytulił mocno szepcąc jej coś na ucho. Po chwili wstali i wyszli. Również przytuliłem matkę, a ona szepnęła ciche : „Dziękuję”
Poczułem jednoczesną ulgę mieszaną z nowymi doznaniami..
- Czyżbyś zaszczycił nas swoją pierwszą mocą? – spytał Rain spoglądając wprost w me złote oczy.
Kiwnąłem tylko łbem nic nie mówiąc. Wciąż byłem w szoku. I tak w trójkę wróciliśmy na tereny HOLS mijając truchła rozszarpanych bestii. Nasze pokrwawione ciała świadczyły o tym że walczyliśmy z tą samą zaciekłością i determinacją.. a wszystko po to by uratować jedna jednyną wilczycę.. Moją matkę.. i jednocześnie miłość życia mego ojca…
~*~*~
Amen.. Takie tam na szybko o.o
W rolach głównych :
Roaden,
Rain
Punkie Noa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz