niedziela, 27 lipca 2014

Opowiadanie Stadne cz. VIII (Aldieb)

17 lutego 2011


- Stójcie! – krzyknęłam ale było już za późno. Ingardium zmiażdżyła czaszkę wilka. Przyglądałam się ponuro, jak wokół martwego już ciała rozkwita plama czerwieni.
- No co? – spytała zniecierpliwiona Inq.
Pokręciłam zirytowana głową.
- Trzeba go było najpierw przepytać. Mógł posiadać potrzebne nam informacje. Zresztą mniejsza… – postanowiłam darować już sobie to, że nie przepadałam za zbędnym zabijaniem. Ale nie czas było teraz na roztrząsanie własnych poglądów.
- Po za tym… tak się zastanawiam… Arjuna znowu zniknęła. Nie pomyśleliście może, że.. – zawachałam się na chwilę, bojąc podzielić się z resztą moimi obawami – że może nie została porwana, a umyślnie się od nas oddala? – nie wiedziałam jak mogłabym to wyjaśnić.
- Sugerujesz że nas zdradza? – spytała oburzona Franka.
- No ten.. to znaczy… zresztą zapomnijcie. To była głupia myśl. Wszystko przez ten stres.
Zwierzęta spojrzały na sobie z powątpiewaniem. Widać było że nie chcą wierzyć w zdradę Arjuny, jednak moja sugestia dała im do myślenia.
- Dobra, to co z tym zwojem? – ponagliła nas Shanti.
Rain rozwinął zwój, na którym ręcznie wypisany był jakiś tekst.
- Tam.. - Nack, zaczał czytać, ale mu przerwałam.
- A co jeśli to zaklęcie? To może być niebezpieczne!
Rain spojrzał na mnie niecierpliwie.
- Aby uaktywnić zaklęcie, nie wystarczy przeczytać tylko słowa, trzeba do tego użyć mocy. – wyjaśnił szybko, nie chcąc tracić czasu na zbędne rozmowy.
Skinęłam głową, nie dokońca przekonana, jednak nie znałam się tak dobrze na czarach, musiałam zaufać Rainowi, że wie co mówi.
Inq wzięła od wilków zwój i zaczęła w końcu czytać. Jej donośny głos rozległ się po równinie.

Tam gdzie czarny blask
Mrok przyćmiewa słońce
I nigdy nie nastaje brzask
Biały płomień pojawi się
Gubiąc się wśród morza kłamstw

Wieloletnie przygotowania
Mędrców starania
Magiczne zawikłania
Nic nie wskórają
Gdy Ona przybędzie
Srebrzystą maską przyodziana
I na zawsze świat pogrąży w obłędzie

Wraz z ostatnimi słowami smoczycy zwój zapłonął czarnymi płomieniami. Spalił sę i przeobraził w mroczną czeluść. Cofnęłąm się przestraszona kilka kroków. W tym momencie poczułam jak coś szarpnęło moim ciałem. Krzyknęłam zaskoczona. Wszyscy zostaliśmy wessani przez czarny portal i wylądowaliśmy na twardej, kamiennej posadzce. Jęknęłam, podnąsząc się z ziemi i rozejrzałam się po pozostałych. Wszyscy byli cali.
- Gdzie jesteśmy? – spytała przejęta Venus.
Dopiero teraz zaczęłam przyglądać się w miejscu, w którym się znaleźliśmy. Wylądowaliśmy w coś na kształt komnaty, oświetlonej pochodniami. Kolumny ciągnęły się po obydwu stronach, oddzielając główne pomieszczenie od naw bocznych. Za nimi czaiły się liczne sylwetki, czarne postacie, szepczące między sobą. Na samym końcu znajdował się tron, oświetlony jasnymi lampami i otoczony uzbrojonymi strażnikami. Na posłaniu siedziała biała, skrzydlata wilczyca.
- Arjuna! – krzyknęłą Sagaphine, w tym samym momencie co ja rozpoznając samicę.
Biała podniosła głowę, kierując swoje oczy na naszą grupkę. Po moim ciele przeszedł dreszcz strachu. Jej oczy były całkowicie czarne, spowite mrokiem, a od jej ciała biła czarna poświata. Jej pysk wygiął się w złośliwym uśmiechu, całkiem odmieniając ciało Arjuny.
Spojrzałam przerażonym wzrokiem po pozostałych.
- Tylko nie mów ‚A nie mówiłam’. – Warknął Dark, podnosząc się z ziemi i wbijając ponury wzrok w potwora, który zawładną ciałem naszej przyjaciółki.
————————-
KONIEC.
Mam nadzieje że sie podoba o.o
I tak, ja jak zwykle musiałam namieszać XDDD”
Może niech teraz napisze Shanti? O3O’
i wgl piszmy to opowiadanie, bo jest fajne. <3
Aldieb (16:27)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz