wtorek, 29 lipca 2014

Zaskoczenie (Shanti)

-Ruszamy. – Zakomenderowała Jenna jednocześnie podnosząc się ze swojego pagórka.
Rain, Noa, Shanti, Franka i Sagaphine już byli gotowi do biegu. Basior spojrzał z troską na swoją ukochaną. W jego ślepiach kryła się prośba i współczucie kierowane do żony.
-Kochanie…
Noa spuściła łeb. Tak dawno nie była na polowaniu, że już nawet zapomniała jak to jest. Chciała pobiec wreszcie za resztą stada, wsłuchać się w otaczające ją las i zwęszyć swoją ofiarę. Ale nie mogła. Musiała się opiekować szczeniakami. Nie miała wyboru.
-Wiem. – Westchnęła. – Jakbyś ty nie mógł choć raz ich popilnować. – Warknęła pod nosem, a następnie wróciła do swoich dzieci, które już dawno słodko drzemały. Położyła się tak, aby brzuchem ogrzewać młode. Spojrzała z tęsknotą w stronę lasu gdzie już dawno zniknęli jej przyjaciele i ukochany.
-O tak, to będzie coś dużego! – Zachichotała podekscytowana Shanti. Rozpierająca ją energia nie pozwoliła wilczycy ani na chwilę oderwać nosa od ziemi przepełnionej zapachem ulubionej zwierzyny. – Złapmy to wreszcie!
-Cierpliwości. – Powiedziała Jenna emanując niemal irytującym spokojem.
Grupa wilków przyczaiła się w zaroślach bacznie obserwując stadko dorodnych jeleni. Miarowe oddechy wilków uspokoiły się czekając na odpowiedni moment. Franka nerwowo rozglądała się dookoła.
-Czujecie to?
Wszyscy unieśli lekko pyski próbując wychwycić nieznaną woń. Nic. Jedynie towarzysze, ofiary oraz las. Zapanowała idealna cisza.
-Teraz! – Ryknęła Jenna.
Alpha wraz z resztą wilków wyskoczyła z zarośli. Nastroszona sierść, uszy postawione na sztorc, ostre jak brzytwa zęby i uniesiony ogon. Głośne warczenie spłoszyło stado jeleni, które natychmiast rzuciło się do ucieczki. Ale już nic nie było w stanie zatrzymać wilków przepełnionych rządzą krwi. Na przodzie biegła najwyższa z samic – Jenna, zaraz za nią jej syn Rain, potem betha Shanti,. a obok siebie Franka i Sagaphine. Saga wyprzedziła wszystkich i rzuciła się na dużego jelenia. Wbiła w jego ciało długie i ostre pazury, a następnie po nim zjechała zostawiając po sobie osiem głębokich ran na jego zadzie. Franka chwyciła samca za nogę. Zacisnęła szczęki łamiąc ofierze kość. Nagle w wilki uderzyło coś dużego. Ogłuszone zwierzęta upadły na ziemię. Shanti uderzyła udem o wystającą, ostrą gałąź. Jej rana zaczęła intensywnie krwawić.
Szczeniaki nagle się obudziły. Zaczęły żałośnie skomleć i rozglądać się dookoła. Zadziwiona Noa próbując je uspokoić zastanawiała się co się dzieje. Wokół pustka, spokój. Ale coś przecież musiało się stać. A może tylko małym śniło się coś złego? Wszystkim jednocześnie..?
-To jest nasze! – Donośny głos nieznajomego rozbrzmiał w głowach piątki.
Oślepione i bezbronne leżały, a wataha wysokich, umięśnionych i agresywnych wilków otaczała ich.
-Nic nie jest wasze! – Krzyknął Rain. Basior wyprostował się i wypiął klatkę piersiową. Pazury i szczęki Raina były niczym w porównaniu do tego co miał nieznajomy.
Jego oczy zaszły krwią, emanowała z niego wściekłość. To niedorzeczne, że ktoś mógł mu się stawiać.
-Co powiedziałeś?
-To nasza zwierzyna. Odczepcie się od nas. Myślicie, że jak jesteście umięś…
Nie dokończył. Wrogi wilczur rzucił się na niego. Wziął w szczęki jego kufę po czym rozerwał ze zgrzytem jego łeb. Zmiażdżył mu czaszkę i przebił klatkę piersiową. Rain…
-Tata… – Jęknęła Mojra.
-Wróci kochanie, wróci. – Noa uśmiechnęła się sztucznie próbując zapanować nad swoim oddechem. Coś było nie tak.
Jego szczątki leżały między Franką, a Sagaphine. Czterem HOLSowiczom napłynęły łzy do oczu. Jenna wybuchła płaczem. Wtuliła łeb w jego martwe, ziemne ciało. Wroga wataha odeszła bez słowa z dumą ciągnąc za sobą upolowanego jelenia.
-Rain… Boże… Co z Noą? Co będzie z dziećmi? Jak to możliwe? Co im powiemy?

Niespokojne szczenięta ujrzały kilka postaci wyłaniających się z lasu. Sagaphine, Shanti, Franka. Jenna miała nisko opuszczony łeb. Płakała? Gdzie tata? Pewnie ciągnie zdobycz. Noa uśmiechnęła się.
-Wreszcie jesteście.
Nie odpowiedzieli. Alpha skuliła się an swoim pagórku.
-A gdzie mój małżonek? – Zadowolona pomachała ogonem. – Shani?
-Noa… – Shanti otarła łzy łapą.
-Grze Rain? Gdzie jest do cholery mój mąż?!
-Mamy złe wiadomości… – Zaczęła Franka.
-Jakie złe wiadomości?! Gdzie jest Rain?!
-On nie żyje…

~*~
Stare opowiadanie dlatego tam jestem jeszcze bethą i takich tam jeszcze kilku szczegółów nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz