wtorek, 22 lipca 2014

Historia warta przypomnienia.. (Shitan)

25 grudnia 2010
Historia warta przypomnienia..

      Pewnego pięknego dnia, bo jak inaczej można było by to nazwać, przyszedł na świat uroczy i pełen wdzięku koń.
Z nieznanego powodu był pegazem o długich skrzydłach. Ani jego matka, ani ojciec nie posiadali tego typu dodatków.
Miał wzdłuż ciała białe znaki, odziedziczone zapewne po matce, które jednak czasem zanikały i stawały się równie czarne jak jego ciało.
Jego matka, piękna siwa klacz imieniem Satanna o majestatycznych czarnych wzorach na ciele. Ogon i Grzywa Czarne, oczy zaś przepełnione złotem. Ojciec z kolei był karym ogierem. Nosił imię Tenbres. Był wielki, potężny i silny.
W kilka dni po narodzeniu maleńki ogierek już był chętny do zabawy, lecz ojciec srogo go przed tym ostrzegał i zakazywał.
Gdy był już wystarczająco dużym źrebięciem rodzice musieli udać się wraz z nim do władcy ciemnośc Lorda Darka’a.
Weszli do jego komnaty i ukłonili się. Przed nimi stał potężny kary koń, z jego boków wyciekały stróżki krwi, a oddech
czuć było w każdym zakamarku.
- Panie.. przyszedłem zapisać mego syna na szkolenie.
- hmm – dało się złyszeć warczący i nieznośny gruby bas. – On jest pegazem. Będzie więc przeznaczony dla najwyższego jeźdzca.
- wedle twojej woli. – Ogier ukłonił się
- Tenbresie!.. Masz szczęście.. Gdyby był inny zabiłbym go  -  zaśmiał się ochryple
- Niezmiernie się z tego powodu cieszę.
- Zaprowadź go jutro o świcie do sali ćwiczebnej. Tam się nauczy dobrych manier – Potwór spojrzał na uderzającego nogą w ziemię ogiera.
- tak jest!
Satanna trąciła delikatnie pyskiem ogierka, aby ten się uspokoił.
- Nazwijcie go Shitan. Shitan rumak władcy Ciemności – przeszył wzrokiem ogiera – A teraz Wyjdźcie!
Rodzina udała się na spoczynek. Tenbres posłuchał swego władcy i nazwał swego syna imieniem Shitan, co w pradawnym języku oznaczało „Cień”
Satanna wiedziała że jeśli ze Shitanem byłoby coś nie tak, tamten próbowałby zabić źrebię i razem z Tenbresem musieliby przez całe życie uciekać.
Pomimo tego weszła potajemnie do zakazanej komnaty magicznej komnaty gdzie dowiedziała się o wszystkim czego uczą młode źrebaki. Wybiegła przed świtem z tamtąd i obudziłą swojego wybranka.
- Tenbresie.. powinniśmy uciekać.. oni go zamęczą.
- Satanno.. wiem że jest ci trudno.. ale zobaczysz wszystko będzie dobrze.
Nagle podszedł do nich pół ogier, pół Smok i wywarczał coś do nich. Obok niego stanął Lord.
- złamała zakaz i weszła do tajemnej komnary!
- Satanna uciekaj! – Krzyknął Tenbres
Ale ta niezdąrzyła.
- Dalej Brutus Zabij ją!
Potężna bestia wskoczyła na grzbiet klaczy, powaliła ją i zabiła. W tym samym momencie zza roka wyszedł źrebak. Tenbres starał się jednak zasłonić mu widok leżącej matki.
- Zostaw go niech patrzy, bo i naczej i ty zejdziesz z tego świata.
Ogier zrobił krok w bok, lecz niepewnie.
Shitan był przerażony.
- No mały.. przyzwyczajaj się.
Potwory odeszły, zostawiając lezącą klacz.
- Satanna – wyjąkał i położył się przy niej otulając jej ciało swoim cielskiem.
Młody ogier podszedł bliżej
- Mamo? Tato co się z nią stało.
- Nic .. ona śpi… – wyksztusił po chwili.
- To może lepiej ją zostawmy.. niech się wyśpi.
- tak.. chodźmy.
Następnego ranka Tenbres z bulem w sercu zaprowadził syna do komnaty ćwiczebnej. Było tam ciasno i ciemno. Sam odszedł do codziennych obowiązków.
Shitan bał się bardzo
- J-jest tu ktoś?
-tak – odpowiedział równie przestraszony głos i karogniady ogier podszedł do niego. – Jak się nazywasz?
- Shitan.. a ty?
- Rademenes.. Ciebie też zabrali?
- Zabrali?
- No.. porwali mnie.. Chciałbym jeszcze raz zobaczyć mamę.. Moje życie było piękne i kolorowe.. do puki nie pojawili się oni.
- Oni?
- tak te straszne kare ogiery ktróe mnie zchwyciły a potem tu zamknęły.
- Mój tata twierdzi że trzeba się ich słuchać.. a powiedz mi.. co to znaczy kolorowe?
- Pełne barw.. choć PO drodze widziałem że tu nie ma kolorów.. strasznie tu szaro..i nie przyjemnie.. urodziłeś się tutaj?
- tak..
- A gdzie twoi rodzice?
- Tata przyprowadził mnie tu i musiał wrócić do pracy.. a mama śpi.
- Dobrze ci.. przynajmniej masz pewność że jeszcze ją zobaczysz..
- No nie wiem.. ona śpi bardzo długo..
- Może ona nie żyje?
- Tata mówił że żyje..
- Może.. nie chciał ci zrobić przykrości?
- Nie sądzę..
Shitan dokładnie przemyślał sobie słowa Rademenesa. Czy jego matka nie żyła? Całkiem możliwe.. a jego ojciec to tchóż.. bał się mu powiedzieć że ona już nie żyje.
Od tego momentu ogierki razem z 7 innymi nie znały czułości, zapomniały co to miłość, przyjaźń, nadzieja czy wiara.
Jedyne co potrafiły odczówać był ból i cierpienie. Były ćwiczone codziennie, bez wytchnienia, torturowane i męczone, głodzone i odpychane.
Nie znały normalnego życia, znały tylko nienawiść do drugiego, potrafiły jedynie walczyć a czasem i zabijać. Stały się nastolatkami. Shitan jako jedyny z całej 9 miał piękne czasne niczym smoła skrzydła. Uczył się latać z dnia na dzień. Aż w końcu stali się dorośli.
Młode jeszcze samce ale pełne piękna. Każdy z nich dobrze zapamiętał dzień w którym po raz pierwszy założono im ciężką zbroję okalaną wielkimi kolcami. Potem siodło. Każdy ich krok wydawał z siebie okropne zgrzytanie.
Następnego dnia miał się odbyć pierwszy pościg. Każdego z ogierów dosiadł potężny Demon. Wyglądał jak by człowiek, ubrany w stare szmaty. Nie byli to jednak zwykli ludzie.
W pradawnym języku nazywali ich upiorami. Nie byli ani żywi, ani umarli. Na Shitana wsiadł jeden z największych i ruszyli. Opuścili
swoje mroczne tereny. Pegaz po raz pierwszy przekonał się o kolorach o których opowiadał mu Rademenes, gdy byli jeszcze mali.
Czuł jakby wszedł do innego świata. Wszystko wyglądało jakoś inaczej.  Ale prychnął tylko z pogardą i ruszył szalonym cwałem, razem z innymi umpiorami prze leśny gościniec.
Takie gonitwy trwały nieraz parenaście tygodni i zazwyczaj upiory zanosiły do swego mrocznego domu to po co jechały.
Przy czym mógłm poznać troche bardziej tajemniczy świat.
9 Ogierów właściwie przez całe życie ze sobą nie rozmawiały, ale pewnego razu ktoś ich do tego zmusił.
Nocą Shitan ujżał swego ojca Tenbresa, który podszedł do niego i powiedział coś w nieznanym języku. Shitan tylko kiwnął łbem ze zrozumieniem.
Poszli razem do mrocznego lasu na cmentarzysko.
- Twoja matka byłaby z ciebie dumna Shitanie
- Co ty możesz o tym wedzieć? – wywarczał
- Jestem twoim Ojcem.. to chyba wystarczająca gwarancja?
- Nie gadaj bzdór.. gdybyś był moim ojcem uratowałbyś ją przed nimi!
- Shitan to nie tak.. nie było cię przy tym więc nie rozumiesz..
- Rozumiem lepiej niż ci się zdaje – spojrzał na niego z nienawiścią.
- Ona by chciała zebyś z tąd uciekł.. prosze zrób to teraz.. kiedy wszyscy ci ufają.
- Mam pożucić Lorda? Nigdy tego nie zrobię! – wysyczał i stanął dęba
- Shitan opanuj się!
- Nigdy ci tego nie wybacze – zarżał i zepchnął Ojca w przepaść – Nigdy!
Tenbres spadł w ciemność z krzykiem.
- Shitan coś ty najlepszego zrobił?
Odwrócił się, stał za nim Rademenes.
- Wyrównałem rachunki – warknął doń i odszedł.
             *      *       *
         WYGNANIE!!
- Drogi Shitanie – ochrypły głos Lorda Dark’a rozniusł się po okolicy – W tej krainie tylko ja mam prawo zabijać!!
Shitan milczał.
- Złamałeś regulamin.. nie dość że zabiłeś ojca to jeszcze ważnego mrocznego demona, który tkwił w Tenbresie.
- Nie chciałem Cię urazić o Panie
- Milcz! – syknął przeraźliwie a jego krzyk przerodził się w ogłuszający pisk.
- Nie wiedziałem że ma demona..i to tak ważnego.. nigdy mi o tym nie mówił
- Trzeba było słuchać.
Twój Ojciec był moim nAjlepszym podwładnym to też podarowałem mu mojego najlepszego demona! Nie daruję ci. wybieraj.. albo śmierć na miejscu, albo powolne męki w nieznanym nam świecie.
Stojący obok Rademenes szepnął mu na ucho
- wybierz męki.. przynajmniej spełnisz proźbę matki..
Tak też Shitan przytaknął. Wiedział że tamtem ma racje to też odrzekł krótko.
- Lubie wyzwania.. pomęczę się w obcych krainach.
- Mam nadzieję że szybko zemrzesz – zadrwił z niego.
Wyprowadzono go z terenów Śmierci. Było Zielono choć ogier nie mógł tego w nijaki sposób wytłumaczyć. Udał się przed siebie, jednak nie poszedł gościńcem tak jak zawsze,
lecz skręcił w bok. Nie miał na sobie zbroi co ułatwiało mu poruszanie się. Szed. Szedł i szedł.
Zaczęło świtać. Słońce tego dnia było wyjątkowo złociste. Ptaki zaczęły swój poranny koncert, co strasznie denerwowało pegaza. Irytowały go świerszcze, słońce, ptaki, szum wody.
Wszystko. Nie znał tego. Jego życie dotąd było szare i bezsensowne. Czym dłużej maszerował tym bardziej przyzwyczajał się fo owego miejsca.
Po paru miesiącach wędrówki, pewnego pięknego wieczoru coś zielonego przepknęło mu przed oczyma. Wyprostował szyję ale nic nie dostrzegł. Po chwili znowu i znowu.
- Witaj! – odgłos jakiegoś szaleńca dał mu się we znaki a przed nim stanął mały, niesforny zielony wilk.
Ogier zignorował go i omijając pomaszerował dalej. Ale wilk nie dał za wygraną.
- Co cię tutaj sprowadza? długo wędrujesz? skąd przybywasz? Jak się nazywasz? – męczył pytaniami maszerując za nim.
- Shitan – powiedział beznamiętnym głosem.
- o… ładnie – zaczął się śmiać -  a ja jestem Lider..mów mi Lidl. Miło mi cię poznać.. Skąd jesteś? powiesz czy mam zgadywać?
- Nie twój interes.
- no dobra nie chcesz to nie mów.. ale ja też się zgubiłem i jakbyś chciał to możemy iść razem hmm?
Ogier najwidoczniej miał dość głupawego marnowania słów wilka, ale dalej się nie odzywał tylko szedł przed siebie bez słowa.
- Cieszę się że się zgodziłeś. Nie wyglądasz na groźnego.. poprostu musze cię sprowokować do rozmowy – wyszczerzył się idąc tuż obok.
- Nie – zatrzymał się i uderzył kopytem w ziemie – odczep sie ode mnie.. znajdź sobie kogoś innego. Nie potrzebuje przyjaciół.
- Jassne.. zachowujesz się tak ja byś nie znał podstaw normalnego życia.
- bo nie znam – mruknął i pomaszerował dalej.
A że ogier nic sobie nie robił z jego gadaniny tak upłynęło kilka miesięcy. Ogierowi coraz bardziej miękło serce ale nie przestawał być mrocznym i złym koniem.
POtem jakoś upłynął rok… dwa lata.. Shitan miał już 6 pełnych lat kiedy na ich drodze pojawiła się NIe do końca zorganizowana wilczyca. Ale każdy nowy przywódca z początku jest nieoswojony.
U jej boku był lew, klacz i kilka wilków.
- Shitan dołączmy tu.. tu jest taki miło.. zobaczysz polubimy ich – błagał Lider – A jeśli nie będzie ci się podobało to odejdziemy i zapomną o nas.
- Nie ma mowy… wole ciebie jednego niż 10 następnych – rzekł zrezygnowany.
- Nie będzie tak źle.. nie wszyscy są takimi idiotami jak ja
- No dobrze.. ale jak mi nie będzie odpowiadało to odejdę..
- a ja ci potowarzyszę.
Tak też dołączyli do stada gdzie Alphą była skromna, niewielka, szara wilczyca imieniem Jenna.
Stado rozrosło się do 17 członków. Ogier wciąż nie mógł odnalesć się w tym świecie.. było mu ciężko.. poznał 3 klacze, kilka ogierów, wilków, wilczyc.
Wydawało mu się że jedyną osobą która mogłaby go zrozumieć była własnie Alpha. Powoli zaklimatyzował się w stadzie lecz nie wiedział co to miłość, gdyż dopiero odkrywał tajemnice przyjaźni z Liderem
Czuł się osaczony. Nie było to dla niego komfortowe gdyż wcześnniej wogule się nie odzywał do członków swego mrocznego życia.
Stado powoli nabierało rozpędu. Poznał klacz z którą wybrał się na spacer. Poznał ją, a ona poznała zalążek jego przeszłości. Nie wiedziała że zabił ojca, ale że był to ktoś ważny.
Po pewnym okresie zapragnął odejść by znów maszerować przed siebie z zielonym wilkiem u boku, ale coś mu w tym pzeszkodziło. Tego wieczoru gdy chciał powiedzieć Alphhie o odejściu poczuł w sobie jakąś więź z tym miejscem.
Do końca sam tedo nie mógł zrozumieć ale czuł że powinien tu zostać. Z czasem coraz bardziej stawał się normalny, chodź jego serce było obciążone zdradą i mrocznymi zagadkami, to i tak, przy niej był bezsilny.
Chcąc nie chcąc pokochał piękną klacz zamieszkującą te tereny. Chciał odejść ale było już za późno. Został dla niej.
Tak też stali się parą.. po dłuższym czasie nawet i małżeństwem. Mrok całkowicie w nim wygasł. To stado ocaliło go od śmierci. Poraz pierwszy czuł się szczęśliwy. Nie było już okrucieństwa, a dobroć. Nie czuł bólu, a radość.
Dziś tenże Ogier ze swoją wybranką mają własne źrebię. Klaczkę imieniem Estella. Historia zatacza koło. Dziś to wiem… Lecz piękność ta odeszła, a Ogier czuje się zagubiony lecz stara się to w sobie ukryć.
                                    *           *              *
Jenno.. Chcę ci bardzo podziękować. Na początku tego stada było ciężko.. nie tylko tobie ale i mi. Dzięki temu wspaniałemu klimatowi jaki panuje w HOLS przeżyłem.
Jestem dumny że dołączyłem właśnie tutaj i właśnie tutaj poznałem moje ukochane kobiety *myślami odgalopował kilka miesięcy wstecz..* To stado było wspaniałe, jest i będzie!
Firo.. dziękuję że .. że byłaś i pokazałaś mi że życie nie polega tylko na patrzeniu w szarą szybę..  *westchnął, machnął długim ogonem i zniknął za drzewami*
Shitan (21:18)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz