piątek, 11 lipca 2014

Ballada o Nieszczęściu (Rain)

29 lutego 2012
 
Siedział. Samotnie. Wokół tylko ciemność. Ślepe spojrzenie utkwił w zamarzniętym jeziorze, na południowym skraju polany. Patrząc tak, mizerniał z minuty na minutę.. z godziny na godzinę. W jego głowie roiło się tysiące wspomnień.. Jak to było kiedy był mały.. Kiedy jego ojciec był przy nim i dbał o niego. Kiedy odszedł . Kiedy jego siostra poległa w walce ze złym wujem. Kiedy stracił sens życia, a potem ponownie go odnalazł, by po chwili znów stracić.. Czy jeszcze będzie mu dane szczęście? Widział swe szczenięta, wesoło biegające po polanie.. i ten uśmiech.. Ile by dał by choć jeszcze raz go zobaczyć.. By dotknąć.. poczuć oddech.. Ale to co dobre rozpłynęło się w powietrzu niczym wizja wody na pustyni. Nagle poczuł czyjąś obecność za sobą, po chwili ten ktoś otarł się o niego bokiem i tak po prostu usiadł obok. Wilczur spojrzał na wilczycę i trącił ją nosem w policzek. Jakby chciał zatopić w jej futrze wszystkie swoje problemy.
- Mamo – szepnął – ja już nie potrafię.. Duszę się..
- Nie rób głupstw – przytuliła go mocno, i jak to matka nieco uspokajająco.
( zmiana osoby)
Wiedziałem że ona jedna mnie rozumie. Wiem przez co przeszła, chcąc zawsze dla mnie jak najlepiej. Kiwnąłem lekko łbem po czym wstałem i ruszyłem w stronę grot.
Popatrzyłem na blado niebieski księżyc usłany wokół dywanem migocących gwiazd. Zatrzymałem się u wyjścia i wlepiłem spojrzenie w ziemię. Wtem w moje myśli wplątał się senny obraz. Spojrzałem po za siebie i przeskoczyłem sporą zaspę. Kiedy znalazłem się po drugiej stronie pobiegłem przed siebie. Minęła cała noc. O świcie padłem, ze zmęczenia. Łapy odmawiały posłuszeństwa. Nie miałem już czucia, wszystkie kończyny mi zamarzły, łącznie z ogonem. Wokół panował siarczysty mróz. Czułem jak powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Moje myśli scaliły się w jeden obraz. W jeden rozmazany obraz…. Zahuczało mi w głowie  i chyba straciłem przytomność.. Nie mnie wiedzieć jak długo tam leżałem. Kiedy otwarłem zaś oczy było ciemno. Jednak moje łapy poczuły twarde, skaliste podłoże i z pewnością nie był to śnieg. Wstałem lekko się chwiejąc na boki. Tamten bieg kompletnie pozbawił mnie jakich kolwiek sił. Około 3 metrów przedemną w ciemnościach dostrzegłem pare krwisto czerwonych ślepi.
- Dragon – poznałem go niemal natychmiast i warknąłem, ostatkami sił.
- Spokojnie młody.. jesteś zbyt wyczerpany.. by mi sie stawiać.. po za tym o jakim Dragonie mówisz?.
- Nie będę spokojny! Zabiłeś mi siostrę! – wysyczałem przez zaciśnięte kły.
- Nie zabiłem nikogo.. – mruknął ze zwdziwieniem – Jestem Luck
Czarny jak smoła wilczur pokazał się w słabym świetle księżyca.
- Wybacz mi… – skuliłem się ponownie ale po chwili postanowiłem się również przywitać. – Rain.. mów mi po prostu Rain.
- Musiałeś nieźle zabalować.. – uśmiechnął się szeroko tamten i podsunął mi świerzy kawał mięsa.
Bez wachania zjadłem ofiarowany posiłem po czym z wdzięcznością popatrzałem na niego i spytałem:
- Dlaczego mnie uratowałeś?
Nie odpowiedział. Jedynie utkwił swe ciemno czerwone spojrzenie  gdzieś poza mnie.
Zrezygnowałem z ponawiania pytań.. i wtem znów jak ten Armageddon przyszła mi na myśl Ona. On widząc moje zamyślenie, rzucił we mnie jakimś zeschłym patykiem co od razu rozwiało moje myśli.
„Są sprawy których czas nie poskleja, niektóre rany są zbyt głębokie i nie chcą się zabliźnić”.
Spojrzałem na niego z jeszcze większym zdziwieniem. Słowa które usłyszałem były trudne ale jednocześnie łatwe do zrozumienia.
-„Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu” - kontynuował tamten wpatrując mi się uważnie.
- To prawda – mruknąłem w końcu z ciężkim bólem.
I może teraz to kogoś zdziwi.. może nie.. ale na tym kończy się ta ballada.. Bo kogo interesuje co nasz bohater powiedział dalej.. i w jakich okolicznościach powrócił do domu.. Kogo? Realnie spojrzawszy na sprawe to nikomu nawet nie będzie się chciało tego czytać.. bo po co.. A po to że jesteśmy stadem i powinniśmy się wzajemnie wspierać.. Nie wymagam wiele.. Chce tylko byście wiedzieli jaka beznadzieja we mnie zapanowała..
Tyle…
Rain (23:21)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz