wtorek, 22 lipca 2014

Z przeszłości. (Waileth)

  Pamiętam to jak dziś.Tak ,bardzo dokładnie..Najczęściej przesiadywałam w cieniu drzewa.Tego wielkiego drzewa ,które zawsze ochraniało mnie przed promieniami słońca.Tuż za tym drzewem rozlegał się las.Ja siedziałam tyłem do lasu.Wolałam wpatrywać się przed siebie.Tam była polana.Główne miejsce ich spotkań ,wygłupów.Nigdy w tym nie uczestniczyłam.Za to zawsze brali udział w tym moi rodzice.Moi rodzice..nie wiem czy można ich tak nazwać.Nawet nie pamiętam ich imion.Byli tacy sami.Liczyła się tylko dla nich zabawa.Ja byłam tylko wypadkiem przy pracy ,małym szkodnikiem wiecznie pętającym się pod nogami.
    Tamten dzień był ciepły.Przyjemny.Ja jednak leżałam pod drzewem czując w sobie ogromną pustkę.Przez cały czas machałam ogonem ,zamiatając wszystko po drodze.To był mój nawyk.
 -Pusia , kurde! Dlaczego siedzisz tutaj taka sama? – podszedł do mnie.To był jeden z niewielu członków stada ,który miał do mnie jakikolwiek szacunek.Nazywał mnie Pusia.Każdy zwykł mnie tak nazywać bo nikt nigdy nie nadał mi prawdziwego imienia. – Dołącz do nas. – powiedział i wskazał na bandę wilków siedzących na polanie , którzy co chwilę wybuchali gromkim śmiechem.
- Nie dzięki ,to nie dla mnie. – mruknęłam cichym tonem i nerwowo zamachałam ogonem.
Odszedł.Po jakimś czasie przyszedł drugi.Również zachęcił mnie do zabawy z nimi…odmówiłam.Położyłam łeb na łapach i obserwowałam dalej.Tamtego dnia byłam wyjątkowo markotna.Do bandy wilków co chwila dołączał kolejny.Wokoło biegali także moi rówieśnicy.Nie potrafiłam być taka jak oni.Potem któryś z nich przyniósł butelkę z lasu.Zebrali się w koło i zaczęli grać.Wśród tłumu rozpoznałam parę osób.Jego ,swoich rodziców i jedną samiczkę w moim wieku.Nie lubiłam jej.Nigdy się do mnie nie odezwała ale wpatrywała się w dziwny sposób.Często czułam na sobie jej wzrok.Nim się obejrzałam ,był wieczór.Oni zajęci byli zabawami i wygłupami.Całe stado.Jedynie ja siedziałam nieruchomo pod drzewem.Rozpalili ognisko ,rzucali czymś w siebie ,non stop krzyczeli i się śmiali.A mi samej nie wiedząc kiedy napłynęły łzy do oczu.Po prostu kiedyś musiałam się wypłakać.Ten dzień nadszedł właśnie wtedy.Przymknęłam oczy i zaraz bym pewnie usnęła ale usłyszałam że ktoś się zbliża.Otworzyłam oczy.To znów był on.
-Pusia ,kurde! – usiadł obok mnie. -Chodź do nas.Nie mogę patrzeć jak siedzisz tutaj zupełnie sama.
Pamiętam ,jak wtedy leżałam z grzywką nałożoną tak ,aby nie widać było moich oczu.Podeszła do nas para wilków.Odsłoniłam jedno oko i spostrzegłam stojących na przeciwko mnie moich rodziców.Nie spojrzeli na mnie ani razu.Patrzeli tylko na wilka stojącego obok.
-Chodź na chwilę.- powiedział mój ojciec.Odeszli.Widziałam, jak kierowali się w stronę jednej z jaskiń.Do końca nie wiedząc czemu ruszyłam po cichu za nimi.Stałam przed jaskinią.Oni byli w środku i rozmawiali.O mnie.
-Daj sobie spokój ,zostaw ją.Nic z niej nie będzie.- odezwał się mój ojciec.
-Nie rozumiem dlaczego taka jest..-rozpoznałam jego głos.Tyle usłyszałam.Potem mówili ciszej.Gdy już chciałam się oddalić ,ruszyć z powrotem w stronę drzewa i spędzić przy nim resztę życia,wyszli z jaskini.Było ciemno ,ale on mnie zauważył.Rodzice nie.
-Niech sobie gnije resztę życia pod tym drzewem. – rzekła obojętnym tonem moja matka.
-Ta..-mruknął ojciec i po chwili milczenia zauważył mnie. – Najlepiej gdyby jej tu w ogóle nie było. – dodał patrząc się prosto na mnie ze złowrogą miną.Wtedy zdecydowałam się to zrobić.Myślałam o tym dużo razy..ale nigdy nie przypuszczałabym że to zrobię.Po prostu odwróciłam się i odbiegłam.Odbiegłam na tyle daleko żeby mi czasami nie przyszło do głowy powrócić.Potem wędrowałam..Nie licząc że natrafię się na cokolwiek po drodze.Pogodziłam się z tym ,że jestem niechciana na świecie i postanowiłam spędzić resztę życia w samotni.Jednak nie mogłam oprzeć się kiedy zaważyłam stado HOLS.Postanowiłam jednak spróbować – i dlatego tutaj jestem.
Dobra ,wiem , bez ładu i składu ale miałam ochotę coś napisać. ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz