piątek, 11 lipca 2014

Zwaśnione strony (Rain i Lider)

Muzyka: 
Kremowy basior wstał o świcie, jego skrzydlata partnerka jeszcze smacznie spała. On sam zawsze uśmiechnięty i wiecznie szalony, dziś miał pokazać że umie obronić swego. Wymaszerował z groty, spojrzał ostatni raz w niebo po czym pomaszerował na miejsce spotkania.
Czarny basior pożegnawszy się czule z żoną, i z dziećmi, mówiąc że rusza na polowanie, spojrzał na swą rodzinę z czułością i wyszedł z jaskini. Pomyślał że to co chce zrobić zaważy raz na zawsze nad jego życiem. Również udał się w zaparte na miejsce .. Spotkania.
Kremowy po drodze rozmyślał
Ciemny również rozmyślał.
Oboje wiedzieli to samo. 
Oboje kochali swoje partnerki.
Oboje wiedzieli co poczują kiedy coś im się stanie.
Oboje nie chcieli ich stracić, a tym bardziej zranić,
Swym głupim zachowaniem.
Oboje wiedzieli że jeśli jeden zabije drugiego, albo drugi pierwszego.. Ten który zabił będzie skazany na odejście. Jego życie stanie się o wiele gorsze. Wszyscy będą w nim widzieli mordercę. Hańba.. I wstyd
Dlatego oni wybrali inną drogę, i zamiast walczyć na śmierć i życie, będą walczyć z nieco innymi zasadami. Będą ranni, ale nie umrą.
O co im poszło? Wszyscy pytają.. Ale ani kremowy, ani czarny nie odpowiedzą na to pytanie. To stało się pewnego wieczoru, kiedy obydwoje powiedzieli o słowo za dużo i tak też obydwoje nie potrafią podać sobie dłoni na przeprosiny.
Kremowy zatrzymał się i spojrzał prosto w oczy swego przeciwnika. W jego umyśle tliła się jedynie złość, ale i żal, ze nie dało się pewnych spraw załatwić inaczej.
Czarny również w lepił w niego oczy. W nim jednak nie było widać żalu. Chciał załatwić to po męsku. Miał gdzieś to co myślą o tym inni. Bo zawsze bronił swojego.
Stali przez około pół godziny. Żaden nie spuścił przeciwnika z oczu, bacznie wyczekując odpowiedniego momentu. Nagle z nieba zaczęły spadać maleńkie płatki śniegu. To nie było pomocne, ale i nie wzbudziły w samcach rezygnacji.
- Pamiętasz zasady?
Jedynie skinął łbem w odpowiedzi.

Muzyka stop
Lider,  partner Arjuny, jeden z bardziej zasłużonych członków HOLS. Będąc w nim od samego początku.. Starszy od swego przeciwnika.
Rain, partner Punkie Noy, Ojciec 5 młodych, Syn samicy Alpha, nie należał tu od początku. Młody, jeśli by porównać go z przeciwnikiem.
Pewnie powiecie że zachowujemy się nieodpowiedzialnie? Bardzo możliwe, ale my swoje racje w tym sporze również mamy..

Spojrzeli po sobie. Młody ruszył, stary nie, ani myślał ruszyć się z miejsca, jedynie obserwując jego poczynania. Młody okrążył go i tak zrobił kilka kółek. Obaj patrzyli sobie w oczy. Lider był w gotowości do ataku w każdej chwili. Zaczęło się.
Skoczył.
Zrobił unik, w efekcie Rain wylądował na drzewie, jednak w porę się pozbierał i ruszył ponownie. Przeciwnik warknwarknął i odparł go łapami, następnie obydwoje zawiesili się na tylnich łapach, trzymając się kurczowo swoich ciał przednimi. Zastygli w bezruchu, powarkując do siebie złośliwie. W końcu Lider wgryzł się czarnemu w kark. Upadli i stoczyli się z jakiegoś pagórka, warcząc teraz z jeszcze większą wściekłością. Zaciekła walka pomiędzy samcami trwała jeszcze dobrą chwile. Widać było przewagę Kremowego na Czarnym. Wpijał mu się bowiem coraz mocniej w kark. Przewalił Raina na bok i warcząc.Tamten z kolei oddychał z wysiłku i również warczał, jednak nie miał możliwości obrony w tej pozycji. Kiedy kremowy lekko popuścił uścisk szczęk, młody skorzystał z okazji nie czekając na nic. Odwrócił sytuacje w sekundzie, teraz to on leżał na kremowym, przyciskając go do ziemi. Pazury wbił w jego grzbiet. Stary ryknął z bólu i ostatkami sił próbował się wydostać spod jego ciężaru, na próżno. W ułamku sekundy wydostał się spod niego i kulejąc zaczął uciekać w stronę przepaści. Biegli wzajemnie się podgryzając, w końcu jeden z nich potknął się o wystający Konar. Był to Rain. Upadł. A tóż za nim i na niego właściwie Lider. Potrząsnął nim gwałtownie. Znów zaczęli turlać się w dół. Zobaczyli nagle że zbliżają się do przepaści.. Do urwiska.. Gdzie mogliby obaj skończyć żywot. Przytrzymali się mocniej siebie, próbując się zatrzymać. Niestety zamiast tego, coraz to bardziej przyspieszali. Nagle Obydwoje zniknęli w otchłani przepaści.. I nic już nie zostało..
Muzyka Stop
Czarny ocknął się na wpół przemoczony. Leżał na brzegu porywistej rzeki, Wstał resztkami sił i rozejrzał się do okoła. Nigdzie nie było śladu jego towarzysza.. I Kto tu wygrał? Spytał sam siebie w duchu.. Westchnął i otrzepał starannie futro, po czym ruszył do domu.
Kremowy widział basiora z daleka, Był na drugim przegu od dawna przytomny lecz nie mógł się ruszyć.. Rany spowodowane upadkiem z tej wysokości dały mu się we znaki lecz nie zawył. Nie chciał pomocy. Czuł się przegrany.. i zrozumiał że nie miał racji w tym sporze.. lecz tak trudno było mu spojrzeć tamtemu w oczy by mu to powiedzieć.. By przyznać się do błędu..
~~~~
Autorzy (legenda):
Lider
Rain
Razem

~~~
Miało być opublikowane już dawno, ale nie mieliśmy się okazji spotkać by to dokończyć ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz