27 października 2010
Słońce powoli znikało za horyzontem. Stado zaczęło formować szyki z gotowością do wyjścia. Ja sam miałem zostać, zostać z Alphą. W końcu to moja matka, nie mógłbym jej teraz zostawić. Ja z resztą stada miałem zostać, a w wyprawę ruszyli: Franka, Saga, Arjuna, Shanti, Nack, Aldieb, Venus, nawet dwa największe stworzenia ze stada: Ingardium i Dark.
Twierdzili że pod osłoną nocy będzie łatwiej przedrzeć się przez rosnące stale niebezpieczeństwa. Patrzyłem jak powoli znikają w ciemnościach.
- Mam nadzieję że wrócą równie szybko jak odeszli. – szepnąłem do Noy siedzącej obok mnie, po czym zerknąłem na młode.
- Wrócą, na pewno. Muszą. – odpowiedziała tak kojąco że od razu poczułem się lepiej.
- tak wiem..
Spojrzałem na nią i przytuliłem. Pomogłem jej przenieść młode do naszej jaskini, po czym siadłem u jej wylotu, gdy ona kładła się do snu. Moją głowę spowiło dziwne uczucie. Uczucie dziwnej pustki. Spojrzałem w jaśniejący bladą tarczą księżyc i wstałem.
- Zaraz wrócę. -rzuciłem do samicy.
Dałem susa do lasu , odnalazłem w pośpiechu moją grotę, moją pustelnię. Wskoczyłem do niej i odnalazłem księgę, którą niegdyś znalazłem w ludzkiej posiadłości, zatytułowaną: „Mistyczne Istoty” Otworzyłem im odszukałem czegoś podobnego do Chimery. Znalazłem. Pół Lew, Pół Smok, Pół Skorpion, Pół Kozioł. Wielkość ogromna, niczym młody smok. Pod spodem podpis.
- O nie! to ta góra… oni sobie nie poradzą.. – Moje oczy przybrały zdenerwowany wyraz.
Byłem wściekły sam na siebie, że nie poszedłem wtedy z nimi. Warknąłem, wyszedłem przed swoją grotę i zawyłem donośnie z bólu. Nagle tuż przede mną stanęła Kissady. Tyle że była jakby przeźroczysta.
- Kiss.. jak ja to zrobiłem?
- Nie ważne – rzekła podwójnym głosem. – Musisz im pomóc, ich wyprawa wisi na włosku, potrzebują więcej osób.
- Cholera – rzuciłem, i usiadłem zaczynając intensywnie myśleć.
- Zbierz jeszcze kilka osób, wtedy powinno się udać, a jeśli nie, idź sam, każdy kieł, każda łapa, niezmiernie się tam przyda..
- Tak, dziękuje.
Po tych słowach wstałem i nie patrząc już na swoją siostrę ruszyłem czym prędzej w stronę z której przybyłem. Zajrzałem do Noy, spała. Cóż, chyba nie warto jej budzić, chociażby z tego powodu by uniknąć jej zatrzymywania. Westchnąłem i ruszyłem do głównej i największej jaskini, w której leżała Jen. Podszedłem do niej i położyłem się obok. Do strzegłem w kącie sylwetkę Senogatha, którego teraz najwyraźniej była zmiana. Skuliłem się i spojrzałem na przemęczoną wilczycę.
- Jak się czujesz? – spytałem nie pewnie, wiedziałem że jest późno, ale z drugiej strony czułem że nie śpi.
Wadera otworzyła oczy i mruknęła coś po czym powoli zaczęła mówić:
- Rain? Dobrze, Dziękuję.
Przytuliłem ją i oparłem łeb na jej łopatce, zerkając co jakiś czas na samca siedzącego w ciemniejszym kącie, jedynie jego czerwone oczy połyskiwały w świetle księżyca.
- Dlaczego nie wybrałeś się z tamtymi? – usłyszałem jego ciężki lecz miły głos.
- Zamierzam tam dopiero dojść, o świcie wyruszę.
- Wiesz że o świcie jest bardziej niebezpiecznie?
- Wiem ale, potrzebne mi osoby które mogły by jeszcze pomóc.
- To fakt, tutaj i tak nic nie zrobimy, wszystko w rękach tej małej grupy.
Wtedy podniosłem łeb wysoko i spojrzałem w jego krwiste ślepia:
- Masz racje, wyruszę jak najprędzej. A ty postaraj się znaleźć jeszcze kilka osób, nie powinno być problemów z odnalezieniem takowych, na pewno jest jeszcze ktoś chętny. – Wilczur skinął łbem.
Podniosłem się i trąciłem matkę pyskiem w kark
- Trzymaj się Jen, będzie dobrze.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Już miałem wyjść z jaskini gdy usłyszałem jeszcze głos samicy:
- Nie musicie się tak starać, nie jestem przecież aż tak ważna..
- Jesteś najważniejsza – szepnąłem i wybiegłem z jaskini.
Rzuciłem się w stronę w którą jeszcze nie dawno ruszyli moi przyjaciele. Biegłem długo. W pewnym momencie poczułem że ktoś mnie ściga, przyśpieszyłem jedynie by nie dać się schwytać. Ostatkami sił wskoczyłem na jedno z wyższych drzew. Spojrzałem w dół. Warg. To tylko te głupie stworzenia, za grosz nie podobne w swym zachowaniu do wilków, jedynie wygląd sprawiał podobne wrażenie. Odczekałem chwile aż zrezygnuje. Gdy odszedł ja zeskoczyłem i ponowiłem podróż. Zaczęło robić się jasno gdy wytropiłem szlak tamtych. Zwolniłem tępa i biegłem teraz wolnym równostajnym tempem. Aż nagle ujrzałem przed sobą za gęstymi zaroślami łeb Nacka i usłyszałem rozmowę. Przyśpieszyłem więc by zrobić im wejście smoka, ale niestety, nawet nie zdążyłem musnąć sierści nacka, bo Ten odwrócił się gwałtownie i skoczył na mnie, przewracając na bok. Sturlaliśmy się z niewielkiej górki zatrzymując się tuż nad przepaścią. Bynajmniej mój łeb zwisał swobodnie
- Mało brakowało – zaśmiałem się, kiedy Nack poluzował pazury i mina wróciła mu do poprzedniej wersji.
Zlazł ze mnie otrzepał czarne futro i kłapnął zębami
- Wystraszyłeś mnie Idioto.
Również wstałem i poszliśmy razem na miejsce w którym znajdowali się wszyscy.
- A co to za postoje? nie marnować czasu! _ wyjechałem rozbawiony kompletnie nie mając o niczym pojęcia.
- Rain.. dobrze że jesteś. – jęknęła Shanti i podeszła bliżej.
Dopiero wtedy zobaczyłem ich miny:
- Co się stało?
- Spore stado Wargów nas zaatakowało.., na szczęście nikomu nic się nie stało, tyle że ciężko było dotrwać do rana – odpowiedziała Arjuna liżąc sobie łapy.
Franka, Aldieb, Saga i Venus ogrzewały się przy ognisku które rozpaliła Ingardium. Smoki siedziały na skraju urwiska nie przerywając rozmowy.
- To ja się boje co będzie jak przyjdzie walczyć z Chimerą.. – westchnąłem i usiadłem gdzieś pośrodku. – jednak nie martwcie się, nakazałem Senogathowi o zorganizowanie posiłków. Na razie jestem tylko ja.
- zawsze coś -przerwała mi Franka.
Westchnąłem i spojrzałem na wschodzące słonce. Wtem przypomniało mi się że jednak powinienem wtedy obudzić Noę. Jednak z tego zamyślenie wyrwał mnie cichy warkot i krzyk Aldieb
- Chyba musimy ruszać dalej idą kolejne!
Otworzyłem szerzej oczy i zobaczyłem kolejną małą grupkę Wargów. Dobra wy uciekajcie, ja się nimi zajmę.
- Na pewno? – Dark przyjrzał mi się dokładnie oceniając moje szanse.
- Na pewno, w końcu ja się jeszcze z nimi nie bawiłem – zaśmiałem się i ruszyłem w ich stronę. Pokonanie ich nie sprawiło mi większej trudności, dzięki moim zdolnościom tworzenia nagłego deszczu, chmur i kul wodnych.
Kiedy ostatni Warg znikł z moich oczu w ciemnym, głuchym lesie pobiegłem za swoją grupą.
Twierdzili że pod osłoną nocy będzie łatwiej przedrzeć się przez rosnące stale niebezpieczeństwa. Patrzyłem jak powoli znikają w ciemnościach.
- Mam nadzieję że wrócą równie szybko jak odeszli. – szepnąłem do Noy siedzącej obok mnie, po czym zerknąłem na młode.
- Wrócą, na pewno. Muszą. – odpowiedziała tak kojąco że od razu poczułem się lepiej.
- tak wiem..
Spojrzałem na nią i przytuliłem. Pomogłem jej przenieść młode do naszej jaskini, po czym siadłem u jej wylotu, gdy ona kładła się do snu. Moją głowę spowiło dziwne uczucie. Uczucie dziwnej pustki. Spojrzałem w jaśniejący bladą tarczą księżyc i wstałem.
- Zaraz wrócę. -rzuciłem do samicy.
Dałem susa do lasu , odnalazłem w pośpiechu moją grotę, moją pustelnię. Wskoczyłem do niej i odnalazłem księgę, którą niegdyś znalazłem w ludzkiej posiadłości, zatytułowaną: „Mistyczne Istoty” Otworzyłem im odszukałem czegoś podobnego do Chimery. Znalazłem. Pół Lew, Pół Smok, Pół Skorpion, Pół Kozioł. Wielkość ogromna, niczym młody smok. Pod spodem podpis.
- O nie! to ta góra… oni sobie nie poradzą.. – Moje oczy przybrały zdenerwowany wyraz.
Byłem wściekły sam na siebie, że nie poszedłem wtedy z nimi. Warknąłem, wyszedłem przed swoją grotę i zawyłem donośnie z bólu. Nagle tuż przede mną stanęła Kissady. Tyle że była jakby przeźroczysta.
- Kiss.. jak ja to zrobiłem?
- Nie ważne – rzekła podwójnym głosem. – Musisz im pomóc, ich wyprawa wisi na włosku, potrzebują więcej osób.
- Cholera – rzuciłem, i usiadłem zaczynając intensywnie myśleć.
- Zbierz jeszcze kilka osób, wtedy powinno się udać, a jeśli nie, idź sam, każdy kieł, każda łapa, niezmiernie się tam przyda..
- Tak, dziękuje.
Po tych słowach wstałem i nie patrząc już na swoją siostrę ruszyłem czym prędzej w stronę z której przybyłem. Zajrzałem do Noy, spała. Cóż, chyba nie warto jej budzić, chociażby z tego powodu by uniknąć jej zatrzymywania. Westchnąłem i ruszyłem do głównej i największej jaskini, w której leżała Jen. Podszedłem do niej i położyłem się obok. Do strzegłem w kącie sylwetkę Senogatha, którego teraz najwyraźniej była zmiana. Skuliłem się i spojrzałem na przemęczoną wilczycę.
- Jak się czujesz? – spytałem nie pewnie, wiedziałem że jest późno, ale z drugiej strony czułem że nie śpi.
Wadera otworzyła oczy i mruknęła coś po czym powoli zaczęła mówić:
- Rain? Dobrze, Dziękuję.
Przytuliłem ją i oparłem łeb na jej łopatce, zerkając co jakiś czas na samca siedzącego w ciemniejszym kącie, jedynie jego czerwone oczy połyskiwały w świetle księżyca.
- Dlaczego nie wybrałeś się z tamtymi? – usłyszałem jego ciężki lecz miły głos.
- Zamierzam tam dopiero dojść, o świcie wyruszę.
- Wiesz że o świcie jest bardziej niebezpiecznie?
- Wiem ale, potrzebne mi osoby które mogły by jeszcze pomóc.
- To fakt, tutaj i tak nic nie zrobimy, wszystko w rękach tej małej grupy.
Wtedy podniosłem łeb wysoko i spojrzałem w jego krwiste ślepia:
- Masz racje, wyruszę jak najprędzej. A ty postaraj się znaleźć jeszcze kilka osób, nie powinno być problemów z odnalezieniem takowych, na pewno jest jeszcze ktoś chętny. – Wilczur skinął łbem.
Podniosłem się i trąciłem matkę pyskiem w kark
- Trzymaj się Jen, będzie dobrze.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Już miałem wyjść z jaskini gdy usłyszałem jeszcze głos samicy:
- Nie musicie się tak starać, nie jestem przecież aż tak ważna..
- Jesteś najważniejsza – szepnąłem i wybiegłem z jaskini.
Rzuciłem się w stronę w którą jeszcze nie dawno ruszyli moi przyjaciele. Biegłem długo. W pewnym momencie poczułem że ktoś mnie ściga, przyśpieszyłem jedynie by nie dać się schwytać. Ostatkami sił wskoczyłem na jedno z wyższych drzew. Spojrzałem w dół. Warg. To tylko te głupie stworzenia, za grosz nie podobne w swym zachowaniu do wilków, jedynie wygląd sprawiał podobne wrażenie. Odczekałem chwile aż zrezygnuje. Gdy odszedł ja zeskoczyłem i ponowiłem podróż. Zaczęło robić się jasno gdy wytropiłem szlak tamtych. Zwolniłem tępa i biegłem teraz wolnym równostajnym tempem. Aż nagle ujrzałem przed sobą za gęstymi zaroślami łeb Nacka i usłyszałem rozmowę. Przyśpieszyłem więc by zrobić im wejście smoka, ale niestety, nawet nie zdążyłem musnąć sierści nacka, bo Ten odwrócił się gwałtownie i skoczył na mnie, przewracając na bok. Sturlaliśmy się z niewielkiej górki zatrzymując się tuż nad przepaścią. Bynajmniej mój łeb zwisał swobodnie
- Mało brakowało – zaśmiałem się, kiedy Nack poluzował pazury i mina wróciła mu do poprzedniej wersji.
Zlazł ze mnie otrzepał czarne futro i kłapnął zębami
- Wystraszyłeś mnie Idioto.
Również wstałem i poszliśmy razem na miejsce w którym znajdowali się wszyscy.
- A co to za postoje? nie marnować czasu! _ wyjechałem rozbawiony kompletnie nie mając o niczym pojęcia.
- Rain.. dobrze że jesteś. – jęknęła Shanti i podeszła bliżej.
Dopiero wtedy zobaczyłem ich miny:
- Co się stało?
- Spore stado Wargów nas zaatakowało.., na szczęście nikomu nic się nie stało, tyle że ciężko było dotrwać do rana – odpowiedziała Arjuna liżąc sobie łapy.
Franka, Aldieb, Saga i Venus ogrzewały się przy ognisku które rozpaliła Ingardium. Smoki siedziały na skraju urwiska nie przerywając rozmowy.
- To ja się boje co będzie jak przyjdzie walczyć z Chimerą.. – westchnąłem i usiadłem gdzieś pośrodku. – jednak nie martwcie się, nakazałem Senogathowi o zorganizowanie posiłków. Na razie jestem tylko ja.
- zawsze coś -przerwała mi Franka.
Westchnąłem i spojrzałem na wschodzące słonce. Wtem przypomniało mi się że jednak powinienem wtedy obudzić Noę. Jednak z tego zamyślenie wyrwał mnie cichy warkot i krzyk Aldieb
- Chyba musimy ruszać dalej idą kolejne!
Otworzyłem szerzej oczy i zobaczyłem kolejną małą grupkę Wargów. Dobra wy uciekajcie, ja się nimi zajmę.
- Na pewno? – Dark przyjrzał mi się dokładnie oceniając moje szanse.
- Na pewno, w końcu ja się jeszcze z nimi nie bawiłem – zaśmiałem się i ruszyłem w ich stronę. Pokonanie ich nie sprawiło mi większej trudności, dzięki moim zdolnościom tworzenia nagłego deszczu, chmur i kul wodnych.
Kiedy ostatni Warg znikł z moich oczu w ciemnym, głuchym lesie pobiegłem za swoją grupą.
_______________
Jakie spotkają nas niebezpieczeństwa? Przeczytaj 3 część opowiadania którą napisze Aldieb.
xP wiem że to głupie było i wgl, i sorry że wtrąciłem osoby nie zapisane do wyprawy ale nie dało sie inaczej .. a po za tym przez to urozmaiciłem.. No i może by się ktoś jeszcze zechciał zgłosić? :> Ciekawiej będzie jak dojdzie jeszcze parę osób w trakcie opowiadania
To ja dziękuję za uwagę. Cieszcie się bo akurat posiadałem szczyptę weny
Jakie spotkają nas niebezpieczeństwa? Przeczytaj 3 część opowiadania którą napisze Aldieb.
xP wiem że to głupie było i wgl, i sorry że wtrąciłem osoby nie zapisane do wyprawy ale nie dało sie inaczej .. a po za tym przez to urozmaiciłem.. No i może by się ktoś jeszcze zechciał zgłosić? :> Ciekawiej będzie jak dojdzie jeszcze parę osób w trakcie opowiadania
To ja dziękuję za uwagę. Cieszcie się bo akurat posiadałem szczyptę weny
Próbowałem zrobić tak jak wielu z was z podkładem muzycznym :D, jak nie pasuje to nie słuchajcie :> ale chciałbym tez wiedzieć czy pasowało czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz