- Coś nie tak z twoją twarzą!
- z moją twarzą? – Wzięłam do ręki jakiś przedmiot,a tam ukazał się mój wizerunek – Nie! Nie chcę być człowiekiem!
- Uspokój się! Uspokój!… – słyszałam jego głos, jakby w zaświatach
- Odmień mnie! – zaczęłam się motać – Chce być znów wilczycą.. Hasać po łąkach! Odmień!
- Uspokój się mówię! Dziewczyno! – poczułam dotyk.
- Ja… – otworzyłam oczy i ujrzałam siwego staruszka ponad sobą. Nad nim kołysały się drzewa.
Podniosłam się i rozejrzałam po okolicy. Stałam w sercu przepięknej polany. czułam że czas, jakby zwolnił tępo. Nic nie rozumiałam. Dlaczego mała, szara wilczyca była teraz człowiekiem.
-Spokojnie – znów głos staruszka wydobył się zza moich pleców.
-Co ja tu robię? To jakiś sen prawda?
- Nie.. wciąż jesteś wilczycą.. człowiekiem jesteś w swym sercu i duszy.
- Nie rozumem starcze.. – odwróciłam się zwinnie w jego stronę, a moja bordowa suknia przepasana złotym sznurem zafalowała.
Dopiero teraz spostrzegłam w co jestem ubrana. – Ja nic nie rozumiem..
- To dopiero początek.. – przemówił łagodnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku – chodź pokażę Ci coś..
Nie byłam pewna jego zamiarów acz to była jedyna osoba w tym wielkim lesie prócz mnie. Wyciągnęła rękę a kiedy dotknęłam jego chropatej, zmęczonej dłoni natychmiast pociągnął mnie w głąb lasu. Biegł trzymając mnie za dłoń. Sama z trudem nadążałam, gdyż nigdy nie uczono mnie chodzenia na dwóch nogach a co dopiero biegania!. Z wielkim trudem pokonywałam każdy krok. Poszycie leśne wydawało się równe, acz kilka razy zdawało mi się że za chwilę upadnę.
Po parunastu wykańczającego biegu zatrzymaliśmy się. Ciężko mi było złapać oddech. Spojrzałam na starca. W jego oczach odbijały się maleńkie niebieskie światełka.
Spojrzałam w kierunku gdzie i on spoglądał. Otworzyłam oczy ze zdumieniem. Staliśmy pod olbrzymim drzewem wokół którego latały maleńkie zielone, niebieskie i żółte świetliki. Wokół kory tańczyły chochliki a pomiędzy gałęziami korony przebijały się promienie jakiegoś tajemniczego światła. Wokół było Ciemno. Wszystko zarośnięte gęstą dżunglą.
Przez chwile obydwoje staliśmy w niemym bezruchu. Jednak nagle poczułam uścisk dłoni.
- Chodź! – po czym starzec znów zaczął biec w nieznane.
Pomyślałam że to szaleniec. Chciałam się oswobodzić ale jego uścisk był zbyt mocny.. Znów się zatrzymał tym razem wskazał na pole bitwy. Tysiące poćwiartowanych zwierząt. W tym wilki..konie, koty, a nawet smoki.
Nie mogłam na to patrzeć. Zaczęłam krzyczeć.
- Zabierz mnie z tąd! Nie chcę na to patrzeć! Nie mogę!
Posłuchał i znów zaczęliśmy biec. W efekcie końcowym znaleźliśmy się w punkcie początkowym. Kiedy wreszcie puścił mą dłoń usiadłam na jakimś pieńku. Wciąż miałam przed oczami tamtą scenę. Cała się trzęsłam.
- Musisz nas uratować! – krzyknął nagle staruszek a ja uniosłam głowę.
- J..ja? – wyjąkałam zdesperowana.
- To była tylko wizja tego co stanie się jeśli… jeśli nic nie zrobimy.. Na świecie musi pojawić się wilk.. młody i pełen sił.
Nie wiedziałam z początku co to ma do rzeczy.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Odmienię Cię w wilczycę jeśli mi coś obiecasz..
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Nie chciałam na zawsze zostać w tej postaci. Źle się z tym czułam.
- Księżyc.. Ten wilk jest nam potrzebny. – wskazał palcem w górę – Tylko ty możesz nam pomóc Jenno..
- Kim ty właściwie jesteś? – spytałam w końcu.
- Gromandon.. Księzycowy Syn! Ojciec twej księżycowej Matki! Twój dziadek…
Otworzyłam szeroko oczy – ale dlaczego pod postacią ludzką?
- Wszyscy tacy tu trafiamy.. i ty również.. ale najpierw wilk.. zrób coś.. najpierw wilk..
Obraz powoli zaczał mi się rozmazywać. Widziałam jedynie ruchy jego dłoni zakreślające jakieś koła.
Wtem poczułam silny ból skroni i… zemdlałam..
- z moją twarzą? – Wzięłam do ręki jakiś przedmiot,a tam ukazał się mój wizerunek – Nie! Nie chcę być człowiekiem!
- Uspokój się! Uspokój!… – słyszałam jego głos, jakby w zaświatach
- Odmień mnie! – zaczęłam się motać – Chce być znów wilczycą.. Hasać po łąkach! Odmień!
- Uspokój się mówię! Dziewczyno! – poczułam dotyk.
- Ja… – otworzyłam oczy i ujrzałam siwego staruszka ponad sobą. Nad nim kołysały się drzewa.
Podniosłam się i rozejrzałam po okolicy. Stałam w sercu przepięknej polany. czułam że czas, jakby zwolnił tępo. Nic nie rozumiałam. Dlaczego mała, szara wilczyca była teraz człowiekiem.
-Spokojnie – znów głos staruszka wydobył się zza moich pleców.
-Co ja tu robię? To jakiś sen prawda?
- Nie.. wciąż jesteś wilczycą.. człowiekiem jesteś w swym sercu i duszy.
- Nie rozumem starcze.. – odwróciłam się zwinnie w jego stronę, a moja bordowa suknia przepasana złotym sznurem zafalowała.
Dopiero teraz spostrzegłam w co jestem ubrana. – Ja nic nie rozumiem..
- To dopiero początek.. – przemówił łagodnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku – chodź pokażę Ci coś..
Nie byłam pewna jego zamiarów acz to była jedyna osoba w tym wielkim lesie prócz mnie. Wyciągnęła rękę a kiedy dotknęłam jego chropatej, zmęczonej dłoni natychmiast pociągnął mnie w głąb lasu. Biegł trzymając mnie za dłoń. Sama z trudem nadążałam, gdyż nigdy nie uczono mnie chodzenia na dwóch nogach a co dopiero biegania!. Z wielkim trudem pokonywałam każdy krok. Poszycie leśne wydawało się równe, acz kilka razy zdawało mi się że za chwilę upadnę.
Po parunastu wykańczającego biegu zatrzymaliśmy się. Ciężko mi było złapać oddech. Spojrzałam na starca. W jego oczach odbijały się maleńkie niebieskie światełka.
Spojrzałam w kierunku gdzie i on spoglądał. Otworzyłam oczy ze zdumieniem. Staliśmy pod olbrzymim drzewem wokół którego latały maleńkie zielone, niebieskie i żółte świetliki. Wokół kory tańczyły chochliki a pomiędzy gałęziami korony przebijały się promienie jakiegoś tajemniczego światła. Wokół było Ciemno. Wszystko zarośnięte gęstą dżunglą.
Przez chwile obydwoje staliśmy w niemym bezruchu. Jednak nagle poczułam uścisk dłoni.
- Chodź! – po czym starzec znów zaczął biec w nieznane.
Pomyślałam że to szaleniec. Chciałam się oswobodzić ale jego uścisk był zbyt mocny.. Znów się zatrzymał tym razem wskazał na pole bitwy. Tysiące poćwiartowanych zwierząt. W tym wilki..konie, koty, a nawet smoki.
Nie mogłam na to patrzeć. Zaczęłam krzyczeć.
- Zabierz mnie z tąd! Nie chcę na to patrzeć! Nie mogę!
Posłuchał i znów zaczęliśmy biec. W efekcie końcowym znaleźliśmy się w punkcie początkowym. Kiedy wreszcie puścił mą dłoń usiadłam na jakimś pieńku. Wciąż miałam przed oczami tamtą scenę. Cała się trzęsłam.
- Musisz nas uratować! – krzyknął nagle staruszek a ja uniosłam głowę.
- J..ja? – wyjąkałam zdesperowana.
- To była tylko wizja tego co stanie się jeśli… jeśli nic nie zrobimy.. Na świecie musi pojawić się wilk.. młody i pełen sił.
Nie wiedziałam z początku co to ma do rzeczy.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Odmienię Cię w wilczycę jeśli mi coś obiecasz..
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Nie chciałam na zawsze zostać w tej postaci. Źle się z tym czułam.
- Księżyc.. Ten wilk jest nam potrzebny. – wskazał palcem w górę – Tylko ty możesz nam pomóc Jenno..
- Kim ty właściwie jesteś? – spytałam w końcu.
- Gromandon.. Księzycowy Syn! Ojciec twej księżycowej Matki! Twój dziadek…
Otworzyłam szeroko oczy – ale dlaczego pod postacią ludzką?
- Wszyscy tacy tu trafiamy.. i ty również.. ale najpierw wilk.. zrób coś.. najpierw wilk..
Obraz powoli zaczał mi się rozmazywać. Widziałam jedynie ruchy jego dłoni zakreślające jakieś koła.
Wtem poczułam silny ból skroni i… zemdlałam..
C.D.N
~*~*~*
Podkład trochę za krótki ale mam nadzieję że pasował.
i tak wróciłam ;3
//Jenna
Podkład trochę za krótki ale mam nadzieję że pasował.
i tak wróciłam ;3
//Jenna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz