piątek, 11 lipca 2014

Bestia z piekła rodu (Fuksja)

17 Kwietnia 2012r
Ranek.Własnie o tej porze wstałam niczym leniwy kocur.Przetarłam zmęczona slepia siedząc przy jaskini.Nie miałam sił by gdziekolwiek pójsć ale i za bardzo się nudziłam by nigdzie nie pójsć..Nuda zwycieżyła-jednym słowem wstałam i zaczęłam iść tempem ślimaka.Jakoś nie zwróciło mojej uwagi to że wszyscy hasają po polanie.Szłam i szłam niezmiennym tempem z znuzeniem w oczach.Stapałam delikatnie w tej samej pozie-Zgarbiona z łbem wiszącym przy łapach-wkurzał mnie w tamtej chwili świat..denny świat bez dna.Za kazdym dniem czułam niechęc..nięcheć do życia.Widząc mój zamierzony cel-błętitne połyskujące jezioro-odetchnęłam podchodząc do niego już w szybszym tempie byleby szybko zaspokoić pragnienie.Schyliłam łeb zaczynając czerpać świezą i chłodną wodę.Gdy tylko skończyłam oderwałam łeb i oblizałam mokry pysk.Nagle usłyszałam szelest.Zastrzygłam uszyma odwracając łeb.Zdziwiona nikogo nie widząc pomyślałam „Pewnie jakiś zając przebiegał”.Usiadłam więc nad jeziorem rozkoszując się bryzą.Nagle poczułam silne uderzenie w klatke piersiową..upadłam na pysk przymykając oczy..”Fuksja debilu czemu nigdy nie myślisz…?” była to ostatnia moja myśl przed omdleniem.Gdy tylko się obudziłam znajdowałam się już w zupełnie innym miejscu.Teren falisty,pagórkowaty o ciemno zielonej barwie.Gdzie niegdzie leżały padliny,kości już zabitych wilków,czaszki zwierząt-głownie karibu-.Po pierwszym spojrzeniu oceniłam to na las w ktorym ktoś wyrzucał swe zacne padliny.Westchnęłam więc lecz gdy tylko spróbowalam wstać upadłam na pysk ponownie.Poczułam coś wpinającego się w moje łapy..Był to sznur który mocno ściskał za łapy.”Czy to już niby kres życia?Ja mam zginąc w takich okolicznościach?Nawet nie wiem przez kogo…Co to za życie…Dlaczego nie umre odrazu tylko mam cierpieć?!Boże czemu…”Uroniłam słoną łze która wolno popłyneła po „poliku”.Po jakims czasie ujrzałam w tle drzew jakąs sylwetke wilka..Szedł prosto dokładnie w moja strone.Szedł nie zatrzymując się.Basior był ogromny-przynajmiej większy ode mnie-odrazu z daleka można bylo zauwazyc jego muskularne „mięsnie”.Zacisnęłam mocno ślepia.”To mój koniec…”.Gdy ów basior znalazł się przede mną warknął patrząc na mnie.
-Miło nie prawdaż?-Zaśmiał się ironicznie
-Bardzo.-Odwróciłam wzrok chcąc pokazac ze mnie to nie obchodzi.
-Wiesz co…Co byś wolała umrzeć odrazu czy popatrzec jak powolutku umiera Twa rodzina i dopiero potem ty?-Ponownie usłyszałam szatański śmiech z piekłarodem.
-Wiesz co…Po moim trupie..Jak jestes taki odważny to choć i walcz.
-Niech Ci bedzie-Przygryzł ‚usta’ po czym przegryzł sznur.
Automatycznie wstałam i przyjełam pozycję do walki.Warknęłam ukazując kły.Ten tylko znów się zaśmiał machnął ogonem i równiez przyjął odpowiednią pozycję.Walka się rozpoczeła.Basior zamachnął łapą chcąc uderzyć mój pysk, ja gwałtownie otworzylam owy pysk i wgryzłam się w jego łapę lecz zanim ją wyplułam zadrapał me podniebnienie.Warknęłam czując smak swojej krwi zmieszany z jego krwią.Rzuciłam się na niego odrazu wgryzając się w jego grzbiet.Ten odrazu chwycił mnie za łapą przeżucając przez siebie.Stanął nademną zrywając mój talizman.Ja straciłam odrazu chęc do życia i całą energię jednak nie poddawałam się.Basior wgryzł się w moj brzuch powodując wylew krwi.Odgryzł pewną garść futra.Jeknęłam tylko czujac jak trace powoli krew.Cała zbladłam.Mój przeważny czarny kolor stał się jasno szary prawie biały.Już miał wbić swe kły w moją tetnicę lecz wyskoczyłam spod niego.Zmarszczyłam brwi po czym warknęlam wypluwajac trochę krwi.Nie miałam za dużo sił gdyż z mego brzucha lała się krew a sam pysk był cały w bliznach zrobiony przez basiora.Ostatkami sił założyłam swój naszyjnik z odetchnieniem.W moich oczach znów paliły się ogniki.A same ślepia błyskały.Rzuciłam się na basiora czując napływ energi.Chwyciłam go za szyję i rzuciłam nim o drzewo.Ten gdy poczuł uderzenie oddalił się w głąb lasu.Wtedy dopadła mnie myśl czy go nie dogonić bo mógł znów mnie napaść jednakże postanowiłam że ten rzut to tylko nauczka.Cała zlana w krwi wróciłam na polanę.Nie interesowały mnie spojrzenia innych więc udałam się do medyków skąd wróciłam juz w lepszym humorze i z checią do życia.
Jednym słowem Happyand!
Natchnęło mnie troszkę.Ogólnie szybko pisałam.Nie umiem opisywać walk.Spokojnie wiem ze to niewypał robiony na speed.Tytuł taki pierwszy lepszy o-o.

~Fu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz