wtorek, 22 lipca 2014

Moja historia (Lirael)

30 lipca 2010

Opowiem wam teraz w skrócie moją historie…*smoczyca usiadła* Posłuchajcie…:
Byłam szczeniakiem, miałam około jednego roku. Żyłam w dość dużej wataszy razem z moją rodziną. Matka była opiekunem szczeniąt a ojciec był strażnikiem. Nasza wataha liczyła sobie około 25 wilków. To dość dużo jak na tamte czasy. Nasze tereny znajdowały się u podnóża góry. Myśleliśmy, że będziemy bezpieczni, nikt nas nie znajdzie…Mylilismy się… Od wielu lat watahy były zabijane przez wrogo nastawione stado czarnych panter. Zabijają wszystko co się rusza, nie mają litości. Jak już zabiją jakąś watahe lub stado na polu walki unosi się gęsta mgła, która po jakimś okresie czasu zanika. Na terenie walki wbijają też w ziemie dwa pale, a na nich głowy Alph.Pantery zawsze wracają na teren walki, by powoli pozjadać ciała poległych. Ten dzień zaczął się spokojnie. Ptaki ćwierkały i motyle latały. Człapałam się razem z moją mamą po terenie watahy.Gdy nagle…
-Alarm,Alarm!-krzykneli strażnicy. Wszystkie wilki staneły zszokowane. Po chwili przybiegł strażnik.
-Zbliżają się!-Krzyknął ponownie.W oczach Alphy widać było strach, próbował go ukryć, ale słabo mu to wychodziło.
-A więc jednak…-Powiedział Alpha ze strachem w głosie.
-Co mamy robić?!-Zapytał strażnik.Alpha przez chwile milczał,potem odpowiedział:
-Wezwać wojsko! Ustawić szyk bojowy! Zrobić wszystko żeby te gnidy nie odebrały nam terenu! I życia…-ostatnie słowa wymruczał pod nosem.-Idź po szczeniaki…schowaj je dobrze i zostań z nimi…-powiedział do swojej partnerki.-Chcę wam pomóc, o zostawię Cię!-odpowiedziała mu ze łzami w oczach.-Nic mi nie będzie, nie martw się.-Alpha się uśmiechnął.Wilczyca zerwała się do biegu. Moja mama wzieła mnie i pobiegła za wilczycą. Położyła mnie razem z innymi, a sama pobiegła.Partnerka Alphy schowała nas w dziurze w jaskini i zakryła. Siedzieliśmy cicho czekając na cud. Byłam bardzo ciekawska i wyszłam z ukrycia by pójść za mamą.Szłam w ślimaczym tępie. Pantery w tym czasie już zaczeły szturm. Było ich około 10, są bardzo silni.Zanim doszłam na miejsce, było już po wszystkim…Nikt nie przeżył, pantery zabiły wszystkich, nawet sarne ,która pasła się niedaleko. Pełzłam dalej tą ścieszką terroru i śmierci. To było straszne…Szłam dalej… po jakimś czasie zobaczyłam to czego najbardziej się bałam. Swoją matke.
-Uciekaj….-wykrztusiła-Szybko..- To były jej ostatnie słowa.W oczach miałam łzy.Gdy szłam do jaskini Alph, by poszukać tam czegoś przydatnego, po drodze znalazłam naszyjnik z małą, drewnianą figurką smoka. Wziełam ją… na pamiątke. Gdy doszłam do jaskini znalazłam ukrytą, starą i zakurzoną mape. W jednym z rogów była czarna plama, wygladała troche jak smok.Wziełam mape.Tak jak mówiła mi mama, uciekłam.Przed siebie.Bałam się, niewiedziałam co mnie czeka…Błąkałam się po różnych terenach przed kilka dni, może nawet tydzień..Bez schronienia,jedzenia…Jadłam ewentualnie owoce, to co udało mi się znaleść. W końcu znalazłam starą,opuszczoną gawre niedźwiedzia, niedaleko rzeczki. To było świetne miejsce. Rozłożyłam tam swój „ekwipunek”, potem zaczełam szukać czegoś do jedzenia. I tak zleciało mi 6 lat. Stałam się samodzielna i nie ufna. Pewnego dnia przypomniało mi się o mapie.Rozłożyłam ją i uważnie się jej przyglądałam.Zdecydowałam się wyruszyć i zobaczyć jakie tajemnice skrywa ta mapa. Wziełam mój amulet (ten naszyjnik ze smokiem), mape i wyruszyłam. Szłam przez różne drogi, przez las, po górach, a nawet przez rzeke. W końcu doszłam do jakiegoś tunelu. Na ścianach były rysunki i napisy. Wziełam pochodnie i poszłam. Tunel był długi. Na końcu tunelu był ogromny rysunek smoka, a pod nim napis. Nie umiałam go odczytać, tylko pojedyncze słowa. Kiedy skończyłam czytać przejechałam łapą po głowie namalowanego smoka. Mój medalion zabłysł się na ciemny granat, tak samo jak oczy malunku smoka.Nagle pod moimi łapami otworzyła się zapadnia.Gdy się ocknełam ku moim oczom ukazał się ołtarzyk z glinianą figurką smoka na środku. Gdy podeszłam zapaliły się pochodnie. A gdy byłam już przy figurce mój amulet ponownie zabłysł, a z nim figurka. Wziełam ją. W ściane otworzyło się przejście. Gdy wyszłam z tunelu ku moim oczom ukazało się piękne miejsce. Pełne zieleni i zwierząt. Wolne od panter. Stałam jak wryta zachwycając się pięknem tego miejsca.
-Co to za miejsce…-mruknełam do siebie. Gdy się otrząsnełam zajżałam do mapy. Na jej środku zabłysły ciemno granatowe oczy smoka które potem zmieniły kolor na czerwone i znikneły. Czarna plama w rogu mapy zmieniła się w smoka. Figurka smoka zabłysła. Treść mapy również się zmieniła.Szłam dalej rozglądając się na wszystkie strony. Mapa doprowadziła mnie do ogromnego drzewa ze złotymi liśćmi, a wokół latały motyle i ptaki. Zapukałam niepewnie. Ku moim oczom ukazał mi się smok mędrzec. Znów stanełam jak wryta.
-A.. więc to ty.Proszę, wejdź…-rzekł smok. Ja bez zastanawiania weszłam.
-Mieszkasz tu?-Zapytałam prosto z mostu.
-Tak, to me skromne domostwo.-odrzekł.
-Nie czujesz się samotny? Przecież jesteś tu sam.-rozejżała się.
-Smoki, moja droga, to raczej samotnicy.-Mówił szykując coś do picia.- Jesteś głodna, albo spragniona?
-Nie dziękuję.-Odpowiedziałam lekko zakłopotana.
-Proszę, usiądz.-Mędrzec wskazał mi fotel. Usiadłam.-Skoro tutaj dotarłaś, to musiałaś mieć mape… zgadza się?-zapytał smok.Przytaknełam i pokazałam mu figurke.- Hmm… Skoro udało Ci się zabrać figurke to musisz mieć także naszyjnik.-Mędrzeć uśmiechnął się.- A więc to ty będziesz miała moc.- powiedział z usmiechem na pysku.-Sługo czekałem na Ciebie Lirael.
-Zaraz… z kąd wiesz jak się nazywam?-Zapytałam zdziwiona.
-Moja droga.. jestem smoczym mędrcem, wiem bardzo dużo rzeczy-Zaśmiał się szukając książki w biblioteczce.-O, tu jest.-Gdy ją znalazł dmuchnął w nią, by wyczyścić ją z kurzu. Na okładce widniał smok, taki sam jak ten namalowany w tunelu.
-Chodźmy na zewnątrz.-Smok wziął książke i wyszedł.Ja poszłam za nim. Doszliśmy na dużą polane.Mędrzec otworzył księge.
-Czy możesz mi podać swój amulet i figurkę?-Zapytał, a ja mu dałam. Postawił figurke i zawiesił na niej naszyjnik.Z ciekawością patrzyłam co się stanie.
-Stań tu.-Pokazał mi miejsce obok artefaktów. Mędrzec zaczął coś czytać z księgi, nie rozumiałam tego. Nagle figurka zaczeła odskakiwać i świecić się na cuemny granat i czerwień. Ze zdumieniem na to patrzyłam. Z figurki wystrzeliła poświata,formowała się w smoka i uderzyła we mnie. Upadłam na ziemie. Gdy się ocknełam moje ciało zaczeło się zmieniać.Mój wzrost się zwiększył kilka krotnie, byłam większa od mędrca. Smok sam się troche zdziwił. Ja zszokowana patrzyłam na swoje łapy, ogon, a potem na mędrca.
-Co mi się stało?-Zapytałam.
-Dostałaś moc przemiany.-odpowiedział.
-Czemu akurat ja?
-Tylko ktoś godny mocy smoka i ten kto potrafi mądrze wykorzystać tą moc może wziąść figurke smoka.-Wyjaśnił. Przypomniawszy mi o figurce popatrzyłam na meijsce gdzie stała, nie bylo jej.
-Mówiąc o figurce… gdzie ona jest?-Zapytałam znowu.
-W Tobie.-Dotknął łapą mej piersi.-A dokładniej w sercu.
-A gdzie się podział mój amulet?-rozejżała sie
-On również tam jest. On daje Ci moc zmiany w wilka.-Popatrzył na ślady łap wilka na trawie.
-I co teraz mam zrobić?-Popatrzyłam na mędrca.
-Rób to co słuszne.-Uśmiechnął się tajemniczo i zniknął.Gdy chciałam wrócić do jego domu, nic nie było. Wszystko znikneło.Stałam na polanie i rozmyślałam. Po chwili na trawie zobaczyłam kartkę.
„Masz teraz moce smoka.Wykorzystaj je mądrze.
Pokaż, że naprawde jesteś ich godna.
Odkryj w swoim sercu moce, o których nawet nie masz pojęcia.
I niechaj gwiazdy świecą dla Ciebie.
I pamiętaj, to nie siła jest najważniejsza w walce,
Lecz spryt
,przebiegłość,wola walki, a co najważniejsze,
w walce trzeba używać rozumu…

                               Smoczy Mędrzec”
Zostałam troche na polanie i ćwiczyłam, uczyłam się latać i ziać ogniem. Byłam tam około tygodnia. Potem ruszyłam w droge. Poleciałam na tereny mojej starej watahy. Znalazłam tam ciało czarnej pantery. Potem zaczełam szukać ich terenu. Nie było to aż takie trudne, na ich terenach unosi się ciemna mgła, nigdy nie ma tam słońca i unosi się odór śmierci. Wylądowałam tuż przed ich terenami, a pantery już na mnie czekały.
-Teraz będzie wasz koniec…Zapłacicie za wszystkich, których zabiliście.-Warknełam groźnie i ruszyłam do ataku, oślepiła mnie furia. Zabijałam pantery jedna o drugiej. Okazało się, że mniejszych od siebie to zabijają, ale jak mają doczynienia z kim kto jest sporo większy, nie dają se rady. Wybiłaj je wszystkie.Nie miałam litości tak jak i one. Gdy już żadnej pantery nie było, znów zaczeło świecić słońce, a mgła rozwiała się.Po tej bitwie zaczełam szukać nowego domu i znalazłam HOLS…
I na tym kończę moją historie.Mam nadzieję, że się podobała.
Wiem, rozpisałam się XD A i przepraszam za błędy.
Lirael (12:14)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz