wtorek, 29 lipca 2014

Zbudzona z zimowego snu. (Punkie Noa)

26 lutego 2011

 Powoli uchyliłam powieki bacznie obserwując jeszcze z lekka zamarznięta grotę. Dźwignęłam się na łapy najciszej jak mogłam, Shao przyglądał się mi przez cały czas jak drzemałam. Zastrzygłam uszami, wszyscy spali, mruknęłam do młodego wilka.
-Dziś nie idź za nami, proszę… – przeskoczyłam nad szczeniętami zgrabnie opadając na ziemi bez najmniejszego szelestu. 
 Tycnęłam kilka razy Sheeruun nosem, aż się obudziła, popatrzyła na mnie ze swoim wyrzutem w ochach. Skarciłam ją wzrokiem. Kazałam milczeć, tylko ukazała mi kły, zerknęła na szaro błękitnego wilka który przyglądał się tej scenie. Machnęłam łbem w stronę wyjścia po czym wybiegłam, a ona za mną. 
-Muszę Ci coś pokazać – szepnęłam do niej odrywając się od ziemi. Ruszyłam ile tylko siły w łapach, a zdezorientowana samiczka usiłowała mnie dogonić.
 Biegłyśmy przez las, gdzie widziałyśmy kilka saren, ptactwo podrywało się do lotu gdy tylko sie zbliżałyśmy. Lecz to nie było polowanie. Usłyszałam warknięcie za sobą „Gdzie mnie o tej porze ciągniesz?!” odwróciłam łeb, kątem oka przyglądając się bordowo brązowej wilczycy, jej ślepia lśniły w ciemnościach. Nic jej nie odpowiedziałam, drzewa migotały gdzieś w około mnie, a ona tak jak pragnęłam biegła tuż za mną. Naumyślnie ominęłam polanę szerokim łukiem w obawie, ze jeszcze ktoś tam może czuwać. Ominęłyśmy wszystkie czujki nocne, wyhamowałam tuż przed granicą, a Sheer za mną. Ślad naszych pazurów odbił się w zamrzniętej ziemi niepokrytej już śniegiem. 
-Gdzie mnie ciągniesz?! – warknęła głośniej ukazując śnieżnobiałe kły
-Musisz coś zobaczyć, obie musimy coś zobaczyć… Shao pewnie się domyślił – uśmiechnęłam się łagodnie, ruszyłam z miejsca wlokąc za sobą łapy – Proszę, chodź ze mną… – już się nie obejrzałam.
 Maszerowałyśmy dobrą godzinę, krajobraz stawał się z lekka pustynny, a jednak wciąż skuty mrozem. Mrozem zbyt długiej zimy, wyczekiwałam dłuższych dni już od dawna. Dotarłyśmy do rzeki, gdzieniegdzie lód wystawał z niej, wskoczyłam na niego, wytwarzając lodowy most po rwącym strumieniu wody, obejrzałam się na własne szczenie, wskoczyła za mną. Ruszyłyśmy, woda lśniła jak światło przepuszczone przez pryzmat, jej błękitnawo złote barwy lśniły na naszych futrzanych płaszczach. Przed nami ukazała się skarpa, głębokie wgłębienie w ziemi, w któere zsuwały się krople wielkiej rzeki. Skarpa wystawała nieco dalej niż woda,woda, która niczym okazałe okonie skakała w dół przepaści. Wybiłam się w powietrze, wiatr opatulił moje ciało gdy wylądowałam na skale, usiadłam wpatrując się w różowiący się  horyzont. Złote oczy mej córy utkwione były w pastelowych odcieniach wschodzącego słońca. 
 Otworzyła pysk chcąc coś powiedzieć, jednak jakaś moc zamknęła jej usta. Pochyliłam łeb pokornie czując spełniające się przeznaczenie. Wspomniałam ciężkie dni gdy jeszcze szczenięta nosiłam w swym łonie, gdy narodziła się mała przekora, mimowolnie wypuściłam powietrze w geście śmiechu. Leniwie uniosłam łeb, moje błękitne futro poczęło się skrzyć. Sheeruun stała wpatrzona, gdy słońce wypełniało swą obietnicę dnia. 
 Jej piękne oczy odbijały tysiące barw złota. Pierwszy promień który jakby wdrapywał się na naszą ziemię, musnął księżyc wiszący nad nami, począł się rozchodzić, światło ograniało nas, czerwień jak ogień gorąca uniosła Sheeruun ku górze. Jej piękna sierść była niczym płaszcz najwspanialszej królowej, królowej dnia. Uśmiechnęła się, tak rzadko widać to było na jej pysku, szczery uśmiech… 
 Zaczęła płonąć światłem, niebo ukazało paletę najcieplejszych barw, grzało swą obecnością wznosząc się na wyżyny niczym nasz zbawca. Sheer spokojnie opadła na ziemię, wodospad głośno huczał, moja córka leżała bezwładnie na głazie, ułożyłam się obok niej tak by nie była sama dopóki się nie obudzi.
 Gdy nieboskłony okryła pierzyna śniegowych chmur ona uchyliła swe oczęta.
-Zbudziłaś się córko -liznęłam ją w policzek będąc z niej dumna jak nigdy, znów popędziłyśmy przez pustkowie i przez las, dala radę mnie dogonić, los Sheeruun był już jasny, jasny jak słońce. Cieszyłam się, że i ona odziedziczyła cząstkę mocy po mnie i po ojcu, teraz byłyśmy gotowe do powrotu do stada.
Noa (05:57)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz